czwartek, 25 października 2012

5. Ba(r)tman Superhero.


Niedziela, godzina dziewiętnasta. Ubrana w króciutką sukienkę, ledwie zakrywającą tyłek i z toną makijażu na twarzy, szykowałam się do wyjścia. Można powiedzieć, że przez kilka najbliższych dni mam spokój z pytaniami, dokąd wychodzę. Michał tymczasowo zadomowił się u Moniki, gdyż brunetka narzekała na silne bóle brzucha i zawroty głowy. Na całe szczęście planowana aborcja została odwołana, wychowają tego malucha nie zważając na to, że jego ojcem jest nikczemny pedofil.
Założyłam czarne szpilki na nogi i cichaczem wymknęłam się z pokoju. Zbyszek siedział u siebie, a zza jego drzwi dochodziły dziwne dźwięki. Najwyraźniej okradł portal chomikuj z filmów erotycznych. A może zabawia się z jakąś panienką? W sumie, gówno mi do tego. Ostrożnie pociągnęłam za klamkę i bez żadnego jazgotu opuściłam mieszkanie. Może i Miśka nie ma, ale Bartman swój rozum ma. Lepiej, żeby myślał, że śpię niż był świadomy, iż gdy on podziwia lub sam dokonuje aktu seksualnego, siostra jego najlepszego przyjaciela wywija na rurze.
Do „Lolity” dotarłam po jakiś dwudziestu minutach. Pewna siebie szłam właśnie za kurtynę, gdy ni z gruszki, ni z pietruszki wyskoczył mi nie wiadomo skąd Dobrowolski. Nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem, gdyby nie to, że w ręku trzymał moje estradowe stroje.
- Coś nie tak, szefie? – zapytałam spokojnie, nie przewidując następującej odpowiedzi.
- A owszem. Wylatujesz.
- Mogę się dowiedzieć, dlaczego?! – warknęłam oburzona.
- Ty mi się jeszcze pytasz dlaczego? Przez twoje nieszczęsne wygłupy z braciszkiem na scenie zainteresowała się nami policja! Ktoś rzekomo doniósł, że zatrudniamy nieletnie dziewczyny, będące jeszcze pod opieką rodziców.
- I zacząłeś się tym tak nagle przejmować?!
- Szczerze mówiąc, miałbym to w dupie, gdybyś nie była siostrą Michała Kubiaka, jednego z siatkarzy tutejszego klubu!
- Nie moja wina, że Misiek jest przewrażliwiony! Poza tym, mam osiemnaście lat, sama podejmuję decyzję, co robię, gdzie pracuję, nie mój brat!
- To z wielką przykrością muszę cię poinformować Sam, że u nas już nie pracujesz.
- A gdzie ja niby znajdę pracę? – plotłam co mi ślina na język naniosła, będąc na granicy rozbicia.
- Trzeba było się uczyć, a nie chlać, ćpać i palić. – nie powiem, nieco mnie zranił tymi słowami. – Opuść ten klub albo ochroniarze ci pomogą.
- Szefie, zaczekaj! – uznacie, że pojebało mnie do reszty, zrozumiem to. Każda szanująca się dziewczyna rzuciłaby taką pracę już dawno, ale nie ja. Muszę się pogodzić z faktem, że lepiej płatnej roboty nie znajdę, a jeśli chcę się wyrwać z objęć nadopiekuńczego brata, muszę jakoś zarabiać.
- Co tam jeszcze brzęczysz pod nosem?
- Czy… czy twoja poprzednia propozycja nadal jest aktualna?– nie wierzę, że to powiedziałam.
Odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- O jakiej propozycji mówisz? – amnezja, czy co?
- O tej, którą składałeś mi przed moim ostatnim występem. Potrzebuję pieniędzy, dlatego… przystaję na nią – będę żałować, zobaczycie.
- Żartujesz? Brakuje jeszcze tego, żeby posądzali nas o nieletnią prostytucję!
- Nikt się o tym nie dowie, gwarantuję.
- Skąd masz pewność?
- Mojego brata tymczasowo nie ma w domu, postaram się przedłużyć jego pobyt, być może na zawsze – Misiek mieszkający u Moniki załatwiłby sprawę całkowicie.
Dobrowolski klasnął w ręce, kiwając z uznaniem głową.
- No Sam, zadziwiasz mnie. Nie spotkałem dziewczyny, która tak bardzo pragnęłaby takiej roboty. – pewnie dlatego, że inne były lepiej wykształcone ode mnie. – Dam ci okres próbny, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
- Dziękuję. Od kiedy zaczynam?
Aż mi zawirowało w głowie, słysząc jego odpowiedź.
- Od zaraz.

Przyznam się przed wami szczerze – bałam się tego wieczoru jak cholera. Możecie mnie wyśmiać, zwykle w takich sytuacjach pałałam odwagą, ale nie teraz. Mianowicie – ja jeszcze nigdy tak naprawdę się nie kochałam. Przerażała mnie wizja, że mam stracić dziewictwo z jakiś pomarszczuchem. A pierwszy raz podobno boli. Cóż, zobaczymy, jak będzie w moim przypadku.
Nieco chwiejąc się na nogach, dotarłam na pierwsze piętro.Zwykłam mówić na to miejsce dziwkarnia, a tu proszę, sama dołączyłam do tej jakże zacnej elity. Rozejrzałam się dokoła. Wszędzie niedopałki papierosów, porozbijane butelki, zużyte prezerwatywy i prochy w woreczkach. Autorki tego syfu, laleczki „plastic is fantastic” łypały na mnie z pogardą, prychając bądź szepcząc między sobą. Niewzruszona człapałam za Dobrowolskim, który prowadził mnie na miejsce wiecznego potępienia. Moją uwagę zwróciła ruda dziewczyna siedząca na podłodze, kołysząca się do przodu i do tyłu. Przechodząc obok niej, zauważyłam rozciętą wargę i napuchniętą powiekę. O ile mnie uszy nie mylą, szeptała coś w stylu „Marian, Marian…”.
- Co jej jest? – zapytałam na ucho szefa, patrząc na rudowłosą z politowaniem.
- Naćpana, zapewne mózg jej wyprało – odparł, krocząc dalej. Co jak co, ale na naćpaną nie wyglądała. Bardziej na… zastraszoną?
Zatrzymaliśmy się przed pokojem z numerem 6. Dobrowolski zachęcającym gestem zaprosił mnie do środka. Była to urządzona na różowo sypialnia i malutka łazienka. Aż mi się rzygać zachciało, widząc wszystko w tym świńskim kolorze.
- Rozgość się i czekaj na pierwszego zainteresowanego. Samej przyjemności życzę! – rzucił na odchodne. Dobra, mrs. Kubiak, przygotuj się na piekło.

O dziwo, początkowo było nawet zabawnie. Odwiedziło mnie trzech kolesi (nie naraz!) około czterdziestki. Najpierw szampan, potem krótkie przedstawienie się i jazda, a raczej hamowanie.. Po kilkuminutowym mizaniu ni stąd, ni zowąd walnęłam, że jestem dziewicą. Reakcja każdego po kolei była dla mnie niezrozumiała – wybiegali z sypialni przerażeni, jakby zobaczyli ducha. Widać, że amatorzy.

Jakieś pół godziny później drzwi ponownie się otworzyły, a moim oczom ukazał się nieco wyłysiały facecik niskiego wzrostu. „Nastraszy się dziadka i będzie spokój”, pomyślałam. O jak bardzo się pomyliłam.
Zachęcającym gestem zaprosiłam mężczyznę i delikatnie błądziłam dłońmi po jego klatce piersiowej. Musiałam być niezłą aktorką, skoro nie zauważył mojego obrzydzenia.
- Jak ci na imię, przystojniaku?
- Marian, ślicznotko – krew mi zastygła w żyłach, a przed oczami ukazała się ruda dziewczyna z korytarza. Tylko nie wpadać w panikę.
- Miło mi, Samanta jestem – odparłam zmysłowo, ocierając kolanem o jego udo.
- Jesteś tu nowa? Nie spotkałem cię wcześniej, zapamiętałbym tak piękną kobietę. – zbił mnie nieco z tropu, nie powiem.
- Owszem, dzisiaj zaczęłam.
Na twarz Mariana wkradł się przerażający uśmieszek.
- To chyba czas ci pokazać, jak się tutaj bawimy –wycharkał, zbliżając swoje tłuste łapy do mojego dekoltu.
- A fakt, że jestem dziewicą ci nie przeszkadza? –wybiegnij, wybiegnij, wybiegnij.
Zaśmiał się sztucznie.
- Skądże, rozdziewiczanie to moja specjalność – może i był niski, ale silny, o czym miałam się zaraz przekonać. Rzucił mnie na łóżko i zaczął zdzierać ze mnie sukienkę. Zdezorientowana zaczęłam wrzeszczeć, miotając się na wszystkie strony. Z samoobrony kopnęłam go w brzuch, aż zasyczał z bólu.
- Lubisz na ostro, mała dziwko? – zamachnął się i z całej siły wymierzył mi policzek. – I co, tak jest lepiej?
Zebrałam w sobie jak największą ilość siły i odepchnęłam go od siebie. Chwyciłam torebkę z etażerki i wbiegłam do maleńkiej łazienki. Trzęsącymi się rękoma zabarykadowałam drzwi taboretem, sięgnęłam po telefon i wybrałam numer. Nie, nie Miśka. Bartmana.
- Sam? Dlaczego do mnie dzwonisz?
- Zibi, błagam, ratuj mnie! – ledwo wypowiadałam słowa, zalewając się łzami.
- Co się dzieje, gdzie ty jesteś, do cholery?! Miałaś siedzieć w domu!
- W Lolicie, na pierwszym piętrze. Pomóż, proszę!
W tym samym czasie zza drzwi usłyszałam ten obrzydliwy głos: „Myślisz, że siedząc w kiblu wymkniesz się od przeznaczenia, kurewko?”
- Co to za facet?!  -wrzasnął Zbyszek z przerażeniem.
- Jakiś pedofil, który za wszelką cenę chcę mnie przelecieć! Ratuj, ja tu długo nie wytrzymam! Pokój numer 6, Zibi, błagam!
- Ja pierdolę, w coś ty się wpakowała?! Już jadę mała, wytrzymaj!
Usiadłam na desce od ubikacji, wylewając litry łez. Bujałam się w tę i z powrotem, czekając na wyrok. I się doczekałam. Zawiasy od drzwi w końcu poszły i do środka wparował Marian. Czułam się jak w jakimś najstraszniejszym horrorze, a mój strach potęgował wiedząc, że to ja zostanę ofiarą. Pociągnął mnie za włosy i rzucając jakieś obrzydliwe określenia w moim kierunku, pchnął z całej siły na różową pościel, aż zabrakło mi tchu.
- Przede mną nie uciekniesz – wysapał i zaczął miętosić moje piersi. Całkowicie zdarł sukienkę i z satysfakcją dobrał się do koronkowych majtek. Szybko uporał się i z tym materiałem, obserwując z narastającym podnieceniem moją kobiecość. Kopnęłam go stopą w twarz, kiedy zbliżał się językiem do łechtaczki. Nie był mi dłuższy, chwycił mnie za szyję i skierował moją głowę na kant łóżka. Jęknęłam, strasznie zabolało. Przybliżyłam dłoń do miejsca obicia i ze zdenerwowaniem obserwowałam palce zabarwione na czerwono. Rozciął mi głowę.
- Boli, co nie? Ciekawe, czy to zaboli bardziej – warknął złowieszczo, zdejmując spodnie. Splótł moje ręce ze sobą, uniemożliwiając mi jakiekolwiek szarpnięcie. Pozbył się swoich slipek i jednym szybkim ruchem wtargnął do mojego wnętrza. Wygięłam się w łuk, wrzeszcząc wniebogłosy. Miałam wrażenie, jakby coś rozrywało mnie od środka.
- A tak jest fajniej? – zapytał, wchodząc we mnie jeszcze głębiej, jeszcze boleśniej. Żadnej przyjemności, tylko ból, okropny ból.
Wtem drzwi od pokoju otworzyły się z impetem, ukazując moim zapłakanym oczom postać Zbyszka. Chwycił Mariana i z pełną pogardą skierował jego twarz na stojący stolik. Usłyszałam jedynie huk i wrzask mężczyzny.
- Może to cię nauczy szacunku do kobiet, skurwielu –wypowiedział przez zęby Bartman i sprawnym kopem wywalił zboczeńca za drzwi.
- Sam? – podszedł do mnie, odgarniając moje włosy z twarzy. – Słoneczko, nic ci nie jest?
- Boli, wszystko boli – wyjęczałam, wierzgając nogami. Ostrożnie się podniosłam, z przerażeniem patrząc na zaplamioną przez krew wewnętrzną część ud. Nawet mi nie było głupio, że Zbyś widzi mnie praktycznie w stroju Ewy.
- Boże, ty krwawisz! – Zbyszek wygrzebał z mojej torebki chusteczki i wyciągnął jedną z opakowania. Zdecydowanym ruchem chwyciłam go za rękę.
- Zapomnij – wysyczałam, przymykając oczy. Nadal we mnie pulsowało, a krew nie przestawała cieknąć.
- Daj sobie spokój z tą swoją cnotliwością i pozwól mi się tobą zająć – patrząc w te przepełnione troską tęczówki, uległam. Przyłożył chusteczkę do mojej kobiecości, starając się nieco zatamować krwawienie. Drugą umieścił w moich majtkach.
- Chodź, pomogę ci się ubrać i zabiorę do domu – przystałam na tę propozycję. Nie czułam żadnego wstydu, kiedy Bartman zakładał na mnie ubrania. Nie czułam zakłopotania, kiedy jego dłonie błądziły po całym moim ciele. W głowie huczały jedynie te dwa słowa – „mój bohater”.

~*~
Zaskoczone?
Zapewniam, to nie koniec takich niespodzianek, z rozwojem akcji będzie coraz brutalniej.
Miałam dodać w poprzednim tygodniu, najwyraźniej nie potrafię dotrzymywać obietnic, ach, na stos ze mną, spalić przebrzydłą wiedźmę! ;)
Motylki w brzuchu nie przestają buszować. MAMY TO UPRAGNIONE ZŁOTO! <3
Następnym razem więcej ujęć z szatni prosimy, będą możliwości do publicznego onanizowania się na zapas. :D
Do następnego, dzióbki. ;))

2 komentarze:

  1. A miałam cichą nadzieje, że w ostatniej chwili Zbyszek uratuje dziewictwo Sam
    Pewnie on myślał ze on już dawno po tym i dlatego było takie jego zdziwienie
    założę się, że on jeszcze nigdy nie rozdziewiczał panny..

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam, po coś się na to godziła? Dlaczego jesteś taka uparta i zawsze musisz postawić na swoim, nawet,jeśli miałoby to zagrozić Twemu dobru, życiu?
    Myślałam, że Zibi zdąży na czas, zanim obrzydliwy Marian pozbawi Samantę dziewictwa. Nie zdążył. Ale najważniejsze, że przybył i się nią zaopiekował. Prawdziwy Bartman Hero. :)

    OdpowiedzUsuń