czwartek, 25 października 2012

4. Bartuś, Florentyna i absurdalna zadyma.


Zapewne większa część z was spędza weekend w zaciszu swojego domu, migdali się ze swoją drugą połówką lub szaleje na dyskotece. W każdym razie, pełen chillout. Cóż, ja nie mam tak dobrze. Samanta Kubiak zamiast jarać szluga za szlugiem na balkonie, jak to ma w weekendowym planie, zapierdala po całym mieszkaniu z odkurzaczem i płynem do czyszczenia mebli. Powód generalnego sprzątania? Wczorajszego wieczoru szanowny pan Bartosz Kurek raczył poinformować, że zachciało mu się nas odwiedzić ze swoją NARZECZONĄ. Tak, tak, dobrze widzicie, Siurak znalazł swoją drugą połówkę, z którą zamierza się hajtnąć za kilka miesięcy. Zaciekawiona, co też za gargulca przywiezie ze sobą, zaoferowałam swoją pomoc w porządkach i kuchni. Dobra, w samych porządkach, sztuka kulinarna nie jest moją mocną stroną, poza tym zielonooki nie dopuściłby mnie nawet do obierania ziemniaków. Kto by pomyślał, że z niego taki zapalony kucharz. Ale ukłony złożyć trzeba, rękę do gotowania ma.
Poprzez podzielenie się obowiązkami wyrobiliśmy się z całym syfem do godziny piętnastej. Chyba najbardziej mozolnie szło mi sprzątanie mojego pokoju, a raczej wybieranie niedopałków i pustych butelek spod łóżka.Porozwalane ciuchy upchnęłam do szafy. Oby nikomu nie chciało się do niej zaglądać, bo niespodzianka wypadajka go spotka.
Wzięłam szybką kąpiel i wcisnęłam się w małą czarną. Pociętą rękę potraktowałam dużą ilością korektora, aby rozjaśnić szramy. Nie chciałam być w końcu postrzegana przez Kurkową jako Emo. Odświeżona i zrelaksowana opuściłam łazienkę. W progu kuchni zderzyłam się z Bartmanem, odzianym w białą koszulkę i jeansy. Wyszczerzyłam zęby, zauważając maleńką plamę na jego bluzce. Czarna. Zapewne mój tusz do rzęs. Mógł uważać, jak wychodzi.
- Cholera, dopiero co ją założyłem! – dziwne, że nie użył bardziej wulgarnego słowa.
- Oj tam Zbysiu, prawie nie widać.
- W sumie mogło być gorzej. Szczęście, że tynk się nie posypał.  – uśmiechnął się diabelsko, a ja miałam ochotę wybić mu te piękne zęby.
- Sugerujesz, że mam tapetę na twarzy?!
Niech się chłopina cieszy, że akurat zadzwonił dzwonek do drzwi,  inaczej  nie dożyłby dnia jutrzejszego. Nieco nabuzowana szybkim krokiem dotarłam do wejścia i pociągnęłam za klamkę.Lustrowałam narzeczoną Bartka od góry do dołu, aż szczęka zjechała mi do podłogi. Spodziewałam się pryszczatej szarej myszki z tłustymi włosami. Cóż, przeliczyłam się, zdecydowanie. Próg naszego mieszkania przekroczył najpierw Kurek, a potem ona. Długowłosa brunetka o czekoladowych oczach, idealnie prostych zębach, malinowych ustach i niezwykle zgrabnych nogach, okrytych nieco przez brązową sukienkę sięgającą do połowy ud. Co ja mam wam powiedzieć, piękna była, i tyle. Jak nie przerzuci kilku pasm włosów na dekolt to Zbyszek będzie miał w spodniach powstanie. Rozumiem, że gdy kobieta ma obfity biust, wychwala go na wszystkie strony, ale bez przesady. Zaraz jej te cycki wyskoczą.
- To jest właśnie moja narzeczona, Florentyna. – przedstawił ją Bartek.
Moja reakcja raczej was nie zaskoczy. Zachichotałam jak głupia, spuszczając wzrok.
- Co w tym takiego zabawnego? – chłód bił od brunetki na kilometr.
- Florentyna, powiadasz? A z jakiej dżungli ją wytrzasnąłeś?– no sorry, nie mogłam się powstrzymać.
- Z Bełchatowa – odparła Flo, zarzucając grzywę. Im piękniejsze tym wredniejsze, chyba sprawdza się ta zasada.
- Wiesz, spodziewałam się jakże romantycznej historyjki, jak to Bartuś wyrwał cię z rąk samego Tarzana. – będę miała powód do beki przez cały wieczór, gwarantuję.
Przyszła pani Kurek prychnęła w odpowiedzi, na chama wpychając się do salonu, gdzie został zastawiony stół. Zajęła jedno z wolnych miejsc i znacząco chrząknęła.
- Możemy już jeść? Śpieszy nam się nieco z Bartkiem.
- Nie, wcale nie – bąknął zdezorientowany Siurak.
- Ależ tak, kotku – warknęła przez zęby. Oho, komuś tu nie odpowiada nasze towarzystwo. A raczej moje.
- To ja pójdę po kurczaka – wtrącił Zibi.
- A ja po coś mocniejszego – dorzucił Misiek, znikając za nim. Tchórze!
Usiadłam naprzeciwko Florentyny, zaplatając palce. Zobaczymy, kto tu ma większe pazury.
- To jak planujecie przyjęcie weselne? – nie myślcie, że zrezygnowałam z dopieczenia Florci, zabawa dopiero się zacznie.
- Myśleliśmy o jakieś małej salce w Nysie – odpowiedział Bartek, rozglądając się wkoło.
- Poważnie? Myślałam, że twoja narzeczona woli wesele na łonie natury, wśród flory i fauny. A flory w szczególności – nigdy mi się to nie znudzi.
Brunetka wywróciła oczami i, na moje nieszczęście, zatrzymała wzrok na ręce. Tak, tej poharatanej. Cholera jasna, korektor nie spełnił swojej funkcji, czerwone kreski rzucały się w oczy.
- Patrzcie państwo, jakie piękne szramy. Co jeszcze trzymasz w swoim pokoju oprócz żyletek? Heroinę? – macie pod ręką jakieś nożyczki? Najpierw obetnę jej włosy, a następnie wydłubię oczy! Wdech, wydech, udajemy,że tego pytania nie było.
- Nie, roślinki. Twoi rodzice też musieli być dobrymi ogrodnikami, pięknego kaktusa wyhodowali.
- Bezczelna! – wrzasnęła Florentyna, czerwona jak wóz strażacki. Mogła nie zaczynać, nie byłoby docinek.
- A wiesz Bartuś, że takim dziewczynom z dżungli nie można ufać? Chodzą ploty, że oddają cnotę za banana. I niezły busz mają w co niektórych miejscach!
I więcej chamskich tekstów nie było potrzebnych. Przyszła Kurkowa podniosła się z impetem i przełykając łzy wyleciała z mieszkania, a za nią Bartek. Zaciekawieni obrotem sytuacji Misiek i Zbyszek wrócili do salonu.
- Nawet nie zdążyła spróbować mojego kurczaka – Zibi wydął usta w podkówkę.
- Sam, coś ty jej nagadała?! – Michał już nie był tak łaskawy w słowach.
- Pożartowałam trochę z jej imienia, tyle. Mogłaby mieć nerwy wielkości swoich cycków, wtedy problemu by nie było.
- Przestań, to nie było miłe. – będzie mnie pouczał, ciekawe. – A ty z czego rechoczesz?! – to było do Bartmana.
- Uwielbiam cię, dziewczyno! – walnął Zbyś z zupełnie innej beczki, krztusząc się ze śmiechu. Nie powiem, przyjemnie było to usłyszeć, tym bardziej z ust zielonookiego.
- Czy wy macie za grosz wrażliwości w sobie? – Kubiakowi odpowiedziała cisza. – Zajebiście, mieszkam z neandertalczykami.
- Ale z jakimi fajnymi – Bartman próbował załagodzić, na próżno. Michał zniknął w swoim pokoju, trzaskając drzwiami.
- To się chłop wkurwił – Zbyszek wystawił brodę do przodu, kiwając głową.
- Przejdzie mu – poklepałam go po ramieniu i puszczając całusa w powietrzu, wtargnęłam do mojego małego królestwa. Rzuciłam się na łóżko i wyszperałam telefon z szafki.
„Masz jedną nieodebraną wiadomość od:Dobrowolski”
Nadusiłam przycisk otwierający sms’a.
„Jutro o dwudziestej w Lolicie. Musimy pogadać.”
Włożyłam telefon pod poduszkę. Chce porozmawiać? Nie ma sprawy. W końcu od kilku dni nawet nie zajrzałam do klubu. Skończyła się laba, do pracy, rodacy.

~*~
W ogóle mi się nie podoba. Pisany dla jaj, bez ładu i składu, na dodatek taki krótki. W następnym postaram się poprawić. ;)
Miło wrócić na zakończenie do swojego starego gimnazjum i powspominać dawne czasy. Chciałabym mieć znowu te naście lat, i to jak.
Siatkarze zdecydowanie zbyt często krążą po mojej głowie. Do czego to doszło,  nawiedzają mnie erotyczne sny z Bartmanem,czasami Kubiakiem w roli głównej. ;o
Wynikiem głosowania bohaterem w kolejnym opowiadaniu będzie Łasko. A co do czytelniczek, które wolały Bąkiewicza - z racji tego,że była was całkiem spora grupka, pomyślę o jakimś epizodziku z Miśkiem, coś w tym stylu. ;)
Dobrze, będę raz tak dobrotliwa i zapytam: Kiedy chcecie następny rozdział? Mam kilka napisanych do przodu i z przyjemnością będę oddawać je w wasze ręce. ;)
Witajcie,wiśniowe włosy! *-*

1 komentarz:

  1. Sam, skrzynka wódki dla Ciebie za pociski w stronę Kurkowej prosto z dżungli! :) Już Cię kocham, Kubiaczko! :)
    Zbyś i Samanta zaczynają się normalnie komunikować? I w dodatku oboje chcieli się pozbyć laski Tarzana z mieszkania! Coś mi się zdaje, że przystopowali z tymi swoimi docinkami, że stają się dla siebie milsi, bardziej życzliwi.:) Ciekawe, czy coś z tego wyniknie?:)

    OdpowiedzUsuń