czwartek, 25 października 2012

2. Pingwiny z Antarktydy.


Na dalsze kłótnie z Bartmanem tymczasowo nie miałam co liczyć, pan ''pieprzyłem-się-z-każdą-laską-w-okolicy'' włączył radio. Pewnie trafnie zauważycie, że elektroniczna samochodowa zabawka nie przeszkadza w ''rozmowie''. A owszem, gdyby ten konus nie zaczął śpiewać, a raczej WYĆ.
- No chodź, chodź ze mną do łóżka, ja będę w tobie a ty będziesz we mnie! - jak Boga kocham, mam ochotę mu przybić piątkę. W twarz. Krzesłem.
- Przestań zdzierać ryj! - warknęłam, kopiąc jego fotel. Byłabym zszokowana, gdyby się przejął. Podkręcił na maksa i kłapał jeszcze głośniej. Ja się pytam, jakim cudem ON wspiera Fundację Herosi? Wystarczyłoby, żeby kazali mu zaśpiewać a dzieciaki pouciekałyby myśląc, że to ogr idzie na żer.
Postanowiłam obrać inną taktykę. Przesunęłam się za fotel Miśka, objęłam go za szyję i patrzyłam prosto w jego oczy maślanym spojrzeniem.
- Michałku... - tak melodyjnie to chyba nigdy nie mówiłam. - Mógłbyś poprosić swojego przyjaciela, żeby przestał śpiewać?
A mój kochany braciszek co? Wzruszył ramionami i uwolnił się z moich objęć.
- Mojej osobie to nie przeszkadza - bąknął i zaczął poruszać rytmicznie głową.
No tak, głupek głupka wspiera. Odegram się wam cwaniaki, oj odegram.

Zatrzymaliśmy się pod jednym z żorskich bloków. Jak z torpedy wystrzeliłam z żółtego Megane, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż szyba została wprawiona w drganie. Na Zbysia taki dźwięk działa jak słowo "jedzenie" na wygłodzonego.
- Niech tylko coś znajdę: pęknięcie, rysę, cokolwiek to zgotuję ci takie piekło, że sam szatan by mi pozazdrościł - patrzcie państwo, na jaką anegdotę się chłop wysilił.
- Przywódca zła najwyższego już ci może zazdrościć, zapewne przeleciałeś tyle panienek, ile calusieńkie piekło nie posiada.
No i poległ, twardziel pieprzony. Wysyczał pod nosem coś w stylu "zginiesz marnie" i ruszył w stronę kamienicy, za nim rozbawiona ze słownego nokautu ja i wyjątkowo nieobecny Michał. Nigdy się nie przejmował naszymi docinkami, więc to nie o to chodzi. Może jakaś sprzeczka z Moniką? Mój brat był jedyną osobą z naszej trójki, która trwa w STAŁYM związku. A Bartman? Jestem niemal stuprocentowo pewna, że nie zna imion co najmniej połowy dziewczyn, z którymi ''był".
Zielonooki wpisał kod, otworzył drzwi i zapraszającym gestem kazał MI wejść. Od kiedy z niego taki dżentelmen? A no tak, zapewne liczy na jakieś małe zaglądanie pod moją minispódniczkę, a na ostatnie piętro długa droga, więc będzie na co popatrzeć.
O dziwo, nie przyłapałam go ani razu na puszczaniu żurawia. Wyciągnął klucze z kieszeni i zbliżył jeden do zamka. Jeej, czy mi się zdaję, czy trzęsą mu się ręce?
- Co jest, Zbysiu? Do innych dziur możesz trafić, a z taką maleńką masz problem?
Do naszych uszu doszedł zgrzyt, i to z jakim impetem! Chyba zrozumiał przesłanie moich słów. Wparował do środka i zamknął się w swoim pokoju. Zamknął, czyli sypiąc kilka kurw pod nosem i rozmaitych określeń żeńskich genitaliów trzasnął drzwiami, aż zawiasy się nieco poluzowały. Co jak co, ale tego naprawiać nie będę.
- Co mu? - zwróciłam się do brata.
- Nie wiem - kolejny raz wzruszył ramionami i skierował się do kuchni.
Ja w tym samym czasie zawitałam w progi mojego królestwa. Wygrzebałam z porozrzucanych po całym pokoju ciuchach podkoszulek i krótkie spodenki.W końcu nie będę paradować po mieszkaniu w ubraniach luksusowej dziwki. Zaraz, zaraz, coś za mało tych pierdołów na dywanie...
- MICHAAAAAŁ! - wydarłam się, wbiegając cała nabuzowana do kuchni. - GDZIE SĄ, DO KURWY NĘDZY MOJE ŻYLETKI I FAJKI?!
Odwrócił się w moją stronę. Pożałowałam tych słów, widząc jego wyraz twarzy. Wyglądał, jakby na jego oczach ktoś bezlitośnie wymordowywał najbliższych i palił najcenniejsze nagrody oraz wyróżnienia.
- Schowałem. Nie chcę cię stracić, nie chcę widzieć, jak samowolnie umierasz, jak nikotyna wyżera cię od środka, nie chcę tego, rozumiesz?! - złapał mnie za ramiona, patrząc prosto w moje oczy, przerażone i zdumione. A jego? Jego tęczówki nie wyrażały nic. Kompletna pustka.
- Zapomnij o moim wcześniejszym wybuchu. Misiek, co się dzieje? - to była jedna z tych nielicznych chwil, kiedy obchodziły mnie problemy mojego brata.
- Monia... ona... jest w ciąży.
- To jest twój powód do zmartwień? Powinieneś się cieszyć, zostaniesz ojcem!
- Tylko, że... to nie jest moje dziecko. - zamarłam, słysząc taką odpowiedź.
- Jak to nie twoje? A niby kurwa kogo?! - znowu trochę mnie poniosło.
- Ona sama nie wie. Dzisiaj wszystko mi opowiedziała. Gdy my graliśmy w Japonii, wyszła z koleżankami na imprezę, do twojego klubu.
- Pamiętam, pracowałam tamtego dnia. I co dalej?
- Przysiadł się do nich jakiś starszy facet, zasypywał komplementami. Gdy Karolina i Ania poszły zatańczyć, postawił jej jakiegoś drinka. Dalej film jej się urywa.
Przełknęłam głośno ślinę. Dorzucił jej jakiegoś gówna do napoju i zgwałcił.
- Zgłosiliście to na policję? Przecież taki człowiek nie może naturalnie paradować po ulicy!
- Zgłosiliśmy, ale facet jest nieuchwytny. Poza tym to nie pierwszy taki przypadek w mieście. Dlatego proszę cię o tę jedną rzecz - nie przychodź do Lolity, tam jest niebezpiecznie. Pieniędzy mamy mnóstwo, nie musisz zarabiać.
- Misiek, nie mogę ciągle pasożytować na twojej i Bartmana głowie. Muszę mieć jakieś swoje oszczędności.
- Jak przyjdzie pora, dam ci odpowiednią ilość kasy.
- Nie będę mogła tego przyjąć.
- Będziesz, jesteś moją siostrzyczką, zawsze będę cię wspierał, materialnie też.
Cmoknął mnie delikatnie w czoło i przyciągnął do siebie. Dziwnie tak mówić o bracie, ale ślicznie pachnie. Zbyszek zresztą też, ale to inna para kaloszy.
- Obiecujesz, że tam nie pójdziesz? - zapytał z nadzieją.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się na dźwięk tych słów. Szkoda, że nie mógł zobaczyć skrzyżowanych palców za moimi plecami.

- A co będzie z tobą i Moniką? - wymsknęło mi się podczas szykowania kolacji.
- Nie wiem. Kocham ją ponad życie i nie chcę stracić. Ta ciąża nie jest jej winą.
- Jak się trzyma?
- Kiepsko, nie może się z tym pogodzić. Żałuję, że nie powiedziała mi o tym wcześniej.
- Lepiej późno niż wcale.
- Sam, ona chce usunąć to dziecko - aż upuściłam widelec na podłogę.
- Czy ty w tym momencie mówisz poważnie?
- Jak najbardziej.
- I zgadzasz się na to, bez żadnego "ale"?
- Mam jedno ale. Jest duże prawdopodobieństwo, że po aborcji nie będzie mogła mieć następnego dziecka. Sami, ja chcę mieć z nią w przyszłości rodzinę, chcę widzieć małe Michałki biegające po domu...
- Misiek, przecież aborcja to morderstwo! Zabijanie najniewinniejszej istoty ludzkiej, dziecka! - odezwała się ta, co o szanowaniu życia wie najwięcej.
- Siostrzyczko, ja to wiem, ale co mogę zrobić? Tak, tak, każde dziecko zasługuje na rodzinę, ale ciężko mi się pogodzić z myślą, że mam wychowywać maleństwo złoczyńcy.
Nie potrafiłam mu nic doradzić. Byłam w kropce, tak samo jak Michał. Jednak zawzięłam sobie jeden cel, do którego będę dążyć - wybić Monice z głowy aborcję, raz na zawsze.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili kroki. Kilka sekund później w drzwiach kuchni stał Bartman. Tym razem upuściłabym jakiś sztuciec z wrażenia. Tak wyrzeźbionej klaty jeszcze nie widziałam.
- Widzę, że małe kółko pocieszycieli się tu tworzy. Mogę się dołączyć?
- Jasne - odparł Michał, grzebiąc w swojej sałatce.
- Słyszałem waszą rozmowę i muszę przyznać Sam rację. Nie możesz pozwolić Moni na usunięcie tego dziecka. - chyba mnie uszy zwodzą. Czy Zibi przed chwilą wstawił się za moim zdaniem?
- Nie jesteście sami, macie nas, z chęcią wam pomożemy - przepraszam bardzo, może mała kontrola jego pokoju? Co on wciągnął, że takie mądrości głosi?!
- Naprawdę? - w oczach Miśka pojawiły się iskierki nadziei.
- Jasne, uwielbiam dzieci.
"Ciekawe, ile swoich już spłodziłeś, a jeszcze o tym nie wiesz" - pomyślałam, mrużąc oczy.
- Dobra Zbysiu, to może jakieś jakieś małe zwierzenia z twojej strony? - zaproponowałam, wyszczerzając zęby.
- W sumie mogę się z wami podzielić moimi analizami. Otóż, wypróbowałem każdą pannę w okolicy i z przykrością muszę stwierdzić, że nie ma wśród nich kobiety mojego życia. - cóż za odkrycie.
- No i?
- No... nie wiem, gdzie jeszcze szukać.
- Kochanieńki, bilet na Antarktydę mogę ci załatwić bez żadnego problemu!
Zarówno Bartman, jak i Kubiak spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
- A po co mi bilet na południe kuli ziemskiej?
- Jak to po co? Pingwiny ruchać! Spośród całego tuzina na pewno znajdziesz swoją wybrankę!
Nie zgadniecie, co było dalej. Po raz pierwszy w dniu dzisiejszym usłyszałam śmiech Kubiaka. A druga rzecz, w którą nie mogłam uwierzyć? Zbyszek również się roześmiał! ON! Ten, który dostaje pierdolca na wspomnienie stosunków seksualnych!
- Widzisz Sam, potrafisz być zabawna, bez przesadyzmu - skubany, będzie się podlizywał! Nie ze mną te numery.
Usadowiłam tyłek na krzesełko obok i spojrzałam z pewnością w jego oczy.
- Nie chcesz wiedzieć, co jeszcze potrafię - orzesz kurwa, teraz to pojechałam po bandzie. Stop, cięcie! Przecież JA GO NIE LUBIĘ!
- Jak będzie okazja, to zaprezentujesz - wymruczał tak seksownie, że aż zmieliło mi żołądek. Tylko, że tym razem nie był to odruch wymiotny. No i musi się tak na mnie patrzeć? Podwójne dożywocie za te zielone oczy!
- Kto wie - uśmiechnęłam się łobuzersko i skierowałam do łazienki.

~*~

Surprise! Ogromne PRZEPRASZAM skierowane do wszystkich czytelniczek. Postaram się nie robić więcej tak długich przerw. Wszystkie wyjazdy i inne duperele robią jednak swoje. ;)
Akcja pomału się rozkręca, jeszcze nieraz was zaskoczę. Wiecie co, zaczynam lubić Sam, tak szczerze. Jeszcze niejedną rzecz dziewczyna wywinie przed odejściem z tego świata. Tak wiem, okropna jestem. ;)
Co do mojego drugiego pierwszego bloga - mam mały reset weny. Postaram się w najbliższym czasie coś dodać, ale nie chcę pisać czegoś bez ładu i składu.
Zaległości wciąż nadrabiam, także spokojne wasze rozczochrane. ;)
Ostatni weekend LŚ przed nami, oby naszym chłopakom się powiodło!

2 komentarze:

  1. Jak wiesz czytam twojego innego bloga i bardzo mi się podoba wiec postanowiłam przeczytać innego bloga w twoim wydaniu...i musze stwierdzić, że to był genialny pomysł.
    Z jednej strony Sam mnie wkurza (czasem przesadza), ale z drugiej strony czekam na kolejne jej "wybryki".
    Szkoda mi Kubiaka, ale dobrze, że chce zostać z Moniką.
    a co do Zbyszka to wiadomo podrywacz... ale nie rozumiem czego on tak się rzuca za każdym razem, przecież sam sobie zagwarantował taką opinie wiec powinien dzielnie znosić konsekwencje.
    Mam nadzieje, że szybko nadrobię tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Kubi... Teraz wiadomo, dlaczego tak bardzo chce upilnować siostrę; nie chce, by stało się z nią to samo, co z Moniką. Osobiście jestem zdania, by Michu przekonał Monię, by tego nie robiła!
    Mi się zdaje, czy Sam zaczyna czuć do Bartmana coś więcej, niż tylko nienawiść? "Kto się czubi, ten się lubi" - może i w tym przypadku tak będzie? :)

    OdpowiedzUsuń