piątek, 9 listopada 2012

Epilog.

Muzyka.


„Może sprowadziłam burzę,
proszę, wybacz mi.
Moja słabość spowodowała twój ból.”

Światła kogutów przerzedzające egipską ciemność. Przeraźliwe wycie karetki pogotowia. Wrak samochodu, który z impetem uderzył w drzewo. Dwa ludzkie ciała leżące kilka metrów od maszyny, blade jak ściana, pływające w kałużach czerwonej cieczy, pozbawione bicia serca, oddechu, przepływu krwi. Chmary policjantów rojące się wokół makabrycznego pobojowiska. 
- Co tym razem, młodzieńcze? – pyta aspiranta sierżant, który dopiero przybył na miejsce tragedii.
- Kierujący najprawdopodobniej stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w pień tego dębu. 
- Co z nim?
Młodszy gliniarz wzdycha, palcem wskazując na dwójkę nieboszczyków.
- Nie żyje, tak jak i jego żona. 
Policjant ze stażem zbliża się do ofiary płci męskiej. Przygląda się jego twarzy. Nie wierzy. Oczy zachodzą mu łzami. Serce wali jak oszalałe z rozpaczy.
- Szefie? – aspirant chwyta go za ramię.
- Jarek Kubiak. – pociąga nosem, nie ukrywając już wodospadu wylewającego się zza powiek. – Mój najlepszy przyjaciel.
Szlocha. Jeszcze kilka dni temu bawił się z nim na rodzinnym grillu, dowcipkował, rozmawiał o rozwoju kariery jego syna i nagłej buntowniczości córki. Teraz już wie, że na tym świecie więcej nie usłyszy jego głosu, nie zobaczy wiecznie roześmianych oczu i lica, nie zdenerwuje się na kpiące "Marku, znów przytyłeś". Nie zasmakuje przepysznego ciasta żony Jarosława, nie będzie rozkoszował się jej melodyjnym śpiewem, którym go zachwycała podczas towarzyskich spotkań. 
Gwałtowne hamowanie wytrąca go ze wspominków. Widzi górującego wzrostem nad wszystkimi chłopaka i jego siostrę. Biegną w jego kierunku, a przerażenie na ich twarzach maluje się z każdym pokonanym centymetrem.
- Przykro mi, synu. Nic się nie da zrobić – opiera dłonie na wyrzeźbionej klatce piersiowej szatyna. 
Młody Kubiak zaciska usta, powstrzymując się od płaczu. Chce pokazać siostrze, że jest twardy w każdej sytuacji. Ale jej przy nim nie ma. Klęczy przy ciele matki, swoim krzykiem płosząc ptactwo ukryte w drzewach. 
- Sam! – sierżant odciąga brunetkę od kobiety. Nastolatka szarpie się z nim, wbija paznokcie w obumarłą skórę rodzicielki, bada kontury jej martwej twarzy. 
- Zostaw mnie! – wrzeszczy. – Chcę być przy niej, rozumiesz?!
- Kochanie. – odgarnia przyklejające się do jej twarzy kosmyki włosów. – Mamy już nie ma. Chodź ze mną, zaopiekuję się tobą.
- Nie! – wyrywa się z jego silnego uścisku. Łzy płynące po policzkach spadają na ziemię i odbijają się od jej powierzchni. Dopada Michała i przytula go z całej siły. – Tylko ty możesz się mną opiekować, tylko ty możesz przy mnie być. 
- Oczywiście, siostrzyczko. – szepcze, zatapiając usta we fryzurze brunetki. – Będę i obiecuję, że uchronię cię przed wszystkim. 

„Ona sama siedzi znów,
przypomina sobie chwile, których już
nie przeżyje nigdy więcej drugi raz.
Za szybko ściga ją ten czas.”

Ułożona i pilna uczennica, uczęszczająca do jednego z najlepszych liceów w mieście, wiernie kibicująca swojemu bratu, kochana przez niejakiego Bartmana ze wzajemnością. Taki bieg wydarzeń mogłam spisać jedynie na papierze, układać w swojej głowie jako różowy scenariusz. Rzeczywistość była zupełnie inna, gniła z każdym dniem, wplątywała się w chaszcze i zadrapywała przez kolce. Straciłam wszystko z własnej woli. Zamiast chodzić jak każda nastolatka do szkoły, wolałam popijać z koleżanką w parku i hurtowo wypalać papierosy. Zamiast uczestniczyć w lekcjach, wolałam przesiadywać w szkolnej, zafajdanej toalecie. Zamiast szukać normalnej pracy, przez pryzmat dużej ilości pieniędzy wolałam ocierać się ciałem o wąski, metalowy walec. Zamiast słuchać brata, wolałam robić mu na przekór, doprowadzając do ruiny jego psychikę. Zamiast odkryć charakter i urok Zbyszka na początku, wolałam drzeć z nim koty i wywoływać awantury na schemacie Trudnych Spraw. Byłam kupką gnoju zlepioną przez owada, która stoczyła się na samo dno. Mogłam mieć wszystko – świetlaną przyszłość, wspaniałego faceta przy boku i idealne stosunki z bratem. Przejebałam wszystkie życiowe wartości dla kaprysu. Chciałam być wyjątkowa, chciałam być tym popierdolonym wyrzutkiem, czarnoskórą wśród skośnookich. Tylko co wyjątkowego było w niszczeniu siebie samej? Moja skóra przeżyła podobne katorgi co trędowaty, a sumienie obarczało więcej grzechów niż u mordercy czy gwałciciela. Cholerna księżniczka, która do różowego królestwa wypełnionego miłością i spokojem, wprowadza czerń, chaos i brud. Dziecko, które zamienia maskotkę na sztylet. Pingwin, który rzuca się z wysokości, wierząc, że pofrunie.
Obracałam śmiertelną tabletkę między palcami. Nie dochodziły do mnie pikania sprzętu szpitalnego, harmider na korytarzach i stukot chodaków. Całą swoją uwagę skupiłam na tym maleństwie, hipnotyzującym jak talizman. Łzy ciekły po mojej twarzy, tworząc wielkie rozgałęzienia na policzkach. Nie widziałam innego wyjścia z tej sytuacji. Nałogowo wbijałam noże w serca najbliższych, policzkowałam słowami, załamywałam czynami. Tylko w taki sposób mogłam ściągnąć z ich serc całą tę kupę szumowiny, podpisaną moim imieniem i nazwiskiem, odgrodzić murem od wszelkich nieszczęść. Popłaczą, troszkę się posmucą, ale zapomną. Zaczną lepsze, piękniejsze życie, bez kuli u nogi w mojej postaci.
Przytknęłam lewą dłoń do ust. Ostateczny strzał wylądował na języku, a następnie powędrował do dalszych narządów układu pokarmowego. Ostatni ‘posiłek’ w moim marnym życiu.


„Zostań, kotku, to jeszcze nie pora.
Nadal kocham, nadal serce woła.
Wylećmy w przestworza,
rozpal uczuć pożar.”


- Sam? – postać Zbyszka pojawiła się w maleńkiej salce. – Kochanie, jak się czujesz?
Nie odpowiedziałam. Czułam się, jakby ktoś obwinął mi bandażem struny głosowe, uniemożliwiając im drganie. Nawet krótkie westchnienie było rzeczą niewykonalną dla mojego gardła.
- Czemu nic nie mówisz? – pytał zatroskany, błądząc palcami po skórze mojej twarzy.
Przyciągnęłam go do siebie, całując zapamiętale. W głowie szumiało mi jak po pochłonięciu hektolitrów alkoholu, obraz rozmazywał się jak żelowy długopis po przetarciu kartki dłonią. Miażdżyłam jego wargi, wplatałam na przemian dłonie w ciemne włosy zielonookiego. Łzy ściekały na jego szyję, spływając w kierunku torsu. Smakowałam tych ust i dotykałam szorstkich policzków po raz ostatni.
- Hej, skąd ten płacz? – przerwał chwilę czułości, wbijając we mnie zielone oczy. Oczy, które swoją intensywnością i stanowczością roztapiały zmysły.
Nie odezwałam się, gdyż tabletka pozbawiła mnie możliwości wydawania dźwięków. Wtuliłam twarz w szyję Bartmana, obmywając ją fontannami łez.
- Skarbie, będzie dobrze. – złapał moją głowę w obie dłonie. – Wyjdziesz ze szpitala, pojedziemy na przepyszny obiad do Kubiaków, przeprowadzimy się do Rzeszowa, gdzie odchowamy gromadkę siatkarskich dzieci. Co ty na to?
Zacisnęłam powieki. Nie wiedział, że nie będzie obiadu, nie będzie mojej przeprowadzki, to nie ja dam mu potomstwo.
Wygrzebałam z poszarpanej torebki karteczkę i długopis. Trzęsącą dłonią nabazgrałam rozkaz.
- Zamknij drzwi? – odczytał na głos, unosząc jedną brew do góry.
Nie pytał dlaczego, zrobił to z automatu. Usiadł z powrotem na rogu łóżka, obserwując, jak kreśliłam cały płynący z serca monolog.
- Zibi. – zaczął czytać, a z każdym kolejnym słowem jego piękne tęczówki szkliły się jak tafla jeziora. – Nasza ziemska miłość już niedługo się zakończy. Nie zobaczysz, jak mój brzuch, chroniący twojego potomka, rośnie, nie będziesz śmiał się z pojawiających zagłębień i zmarszczek na mojej twarzy, nie będziesz wyrywał siwych włosów na mojej głowie. Ja umieram, dobrowolnie. Popełniłam powolne w skutkach samobójstwo. Wiedz, że nie zrobiłam tego, aby cię zranić, wprowadzić w głęboki stan melancholii czy doszczętnie dobić. Zrobiłam to po to, abyś mógł być tak prawdziwie szczęśliwy. Znajdź sobie wspaniałą kandydatkę na żonę, spłódź dzieci i opiekuj się Michałem. Mimo, iż  nie będziesz  mnie widział, ja zawsze będę przy tobie.
Jego pociąganie nosem roznosiło się po całym pomieszczeniu, przeplatane z westchnieniami rozpaczy.
- Sami, dlaczego? – łykał łzy i masował moją rękę. – Powiedz, że można to jeszcze odwrócić, powiedz, że to tylko głupi żart.
Zakręciłam głową w znaczeniu negatywnym. Bóg jakby chwilowo dał mi szansę na piękne zakończenie żywotu.
- Zrobisz coś dla mnie? – wycharkałam świszczącym głosem. Coś potwornie zaczęło mnie dusić w klatce piersiowej.
- Wszystko, czego tylko zapragniesz – wyszeptał, czule całując mnie w czoło.
- Kochaj się ze mną, ten ostatni raz.
Spełnił moją prośbę.

„Pomyśl jak to był dla nich ból,
wiedząc że w końcu odejdzie znów,
wiedząc, że w końcu nadejdzie czas,
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal.”

Ostatni oddech. Ostatnie uderzenie serca. Ostatnie poruszenie palcami. Ostatnie łzy, w których zawarte były wspomnienia. Ostatnie przelatujące przez głowę Kocham cię. Postacie rodziców wyłaniające się z sufitu. Melodyjne Chodź do nas, córeczko, chodź do lepszego świata, świata bez problemów. Ręce wyciągnięte w jej stronę, pozbawiające ciała duszy. Szybki odwrót głowy. Spojrzenie na swoje marne mienie, oddalające się z każdym przebytym metrem. Objęta przez mamę, płynie do góry, między chmurami, między fruwającymi w przestworzach ptakami. Płynie do miejsca, które sama wybrała.

„Gdy cię nie ma, 
każdy kawałek mojego serca za tobą tęskni. 
Gdy cię nie ma,
tęsknię za twoją twarzą, którą znam,
Gdy cię nie ma,
słowa, które potrzebuję usłyszeć by przebrnąć przez dzień 
i czuć się dobrze 
to: tęsknię za tobą.”

Nie zwracał uwagi na lekarzy z jazgotem wpadających do sali. Wiedział, że jej nie uratują, wiedział, że jej już nie ma. Zjechał na podłogę, skrywając twarz w dłoniach. Czuł się, jakby wyrwano mu cząstkę serca, pozbawiono drugiej półkuli mózgu. Była ucieleśnieniem jego marzeń, gwiazdką z nieba, aniołem, który zstąpił na Ziemię. Była dla niego wszystkim.
Zapłakany Michał usiadł obok niego. Stykali się głowami, a emocje targające ich wnętrzami wylewały się na powierzchnię.
Ciepły wietrzyk owionął Zbyszka. Obrus na pobliskim stoliczku wyraźnie się poruszył. Poczuł delikatne muśnięcie ust na swoich wargach i charakterystyczny zapach jej perfum.
Nie płacz, kochanie, jestem tuż obok i zawsze będę przy tobie czuwać, usłyszał jej ciepły głos. Oczami wyobraźni widział ją klęczącą przed sobą, tak słodką i piękną jak zawsze. Uśmiechnął się. Tak naprawdę stracił ją tylko cieleśnie. Duchowo nadal byli wspólnotą, połączoną niezerwaną więzią. Za te kilkadziesiąt lat znowu ją zobaczy, znowu oszaleje na jej punkcie i posiądzie ją. Na zawsze.

~*~
Łzy zalewają mi klawiaturę. Dziękuję za to, że byłyście, że czytałyście, że znosiłyście moje humorki i okropne okresy w życiu. Każdej z osobna i wszystkim razem. Kilka miesięcy temu nie uwierzyłabym, że tak liczne i wspaniałe grono będzie czytać moje wypociny.
Żegnamy się z niezbyt długą, jednakże cholernie dla mnie ważną historią Sam i Zbyszka.
Jeśli tak na końcu mam być szczera, to to napiszę – trzy dni temu zmieniłam epilog na szczęśliwe zakończenie, ale… usunęłam go. Przepraszam. Wiem, że większość liczyła na happy end, ale nie tym razem.
O ile nie znudziła was moja pokręcona twórczość, to zapraszam na coś zupełnie odmiennego, o wiele bardziej wulgarnego:
Jeszcze raz dziękuję, za wszystko. <3


58 komentarzy:

  1. Mi też łzy zalewają klawiaturę i jedyne co jestem w stanie napisać to Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi także leją się łzy. Było to cudowne opowiadanie za które bardzo ci dziękuję. Na pewno jeszcze kiedyś do niego powrócę.

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest jednym z tych, które pokazują człowiekowi, że jego problemy wcale nie są tak duże jak by się mogło wydawać. Nie ważne, co zrobisz, jak bardzo źle postąpisz, zawsze masz szansę na poprawę. Szkoda, że Sam zakończyła to w ten sposób, bo miała przy sobie ludzi, którzy kochali ją mimo wszystko. Nie za to co zrobiła, tylko dlatego, że była właśnie sobą, Samantą Kubiak. Jednak wierzę w to, że kiedyś, gdzieś tam będzie pisane im wszystkim spotkać się ze sobą i być szczęśliwym...
    Jedyne co chciałam Ci powiedzieć, to dziękuję :* Dziękuję, za to, że napisałaś coś tak pięknego i się tym z nami podzieliłaś :)
    Dodam jeszcze, że kocham tą Twoją pokręconą twórczość, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, że Cię kocham? Wiesz, że kocham Twoją twórczość? I wiesz, że ryczę jak głupia? Dziękuje za to opowiadanie. Jest najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  5. najlepsze opowiadanie jakie czytałam! żałuje tylko, że zakończenie było mi znane od początku, byłam przygotowana na jej śmierć, choć cały czas byłam pewna, że zginie inaczej- nie z własnej woli...

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie żałuję, że usunęłaś szczęśliwe zakończenie :< i chociaż całość jest cholernie dobra, to siedzę i płaczę bo inaczej się nie da. Dziękuję Ci za wszystko, jesteś niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co napisać... Może to wystarczy... Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomimo że nieszczęśliwe, to według mnie i tak piękne zakończenie. Wzruszające, ale piękne.Z resztą tak jak i całe to opowiadanie. Od początku było intrygujące,i nie zawiodłaś do samego końca :) Oby więcej takich historii. Dziękujemy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu... wiedziałam że ona umrze, wiedziałam od początku że tak będzie.. byłam przygotowana.. ale nie miałam pojęcia że tak bardzo mnie to poruszy ;( Karolcia dajesz tyle emocji, że człowiek nie zdaje sobie sprawy ile może z siebie wykrzesać. Nie przestawaj pisać, wzruszaj, szokuj i wylewaj z siebie wszystko, bo robisz to genialnie! popłakałam się-Boże jak ja tego dziś potrzebowałam.. dziękuję ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. dziękuję za piękne opowiadanie...szkoda, że taki smutny koniec ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie byłam tu od początku. Żałuję, ale nadrobiłam wszystkie rozdziały. To opowiadanie jet cudowne. Mam nadzieje, że napiszesz kolejne:) Zakończenie cholernie smutne, płaczę właśnie jak małe dziecko ;( Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  12. No i co ja mam napisać? Łzy leją mi się z oczu strumieniem. Nie mogę, po prostu nie mogę. Dlaczego ona to zrobiła?! Przecież mogła być szczęśliwa, a tak tylko doprowadziła do łez Michała i Zbyszka. Od początku wiedziałam jak skończy się ta historia, a mimo to nie jestem w stanie uwierzyć. Nie wiem co mam pisać, bo mam w głowie totalny mętlik. Po prostu Ci podziękuję. Nie będę wyliczać za co, bo jest tego zbyt dużo. Dlatego powiem: Dziękuję za to opowiadanie. Będę za nim tęsknić.
    Pozdrawiam cieplutko, Kinga ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Uzależniłam się od tego opowiadania... Przeczytałam końcówkę dzisiaj 5 razy i za każdym razem ryczę jak dziecko... Caroline jesteś CUDOWNA!!! Dziękuję Ci za tę historię:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co napisać.. Łzy leją mi się strumieniami jak z wodospadu Niagara, jak z fontanny. Nie liczyłam na szczęśliwe zakończenie, dlaczego ? Chyba dlatego, że w prologu miałaś ten smutny początek, znaczy zakończenie i sam tytuł głosił coś. Nie będę Cię opierdzielać za to, że tragicznie go skończyłaś a nie happy endem, nie. Czasami to jest silniejsze od Ciebie, szczerze ? O wiele lepiej wygląda ta historia zakończona tym epilogiem, niż miała by być zakończona happy. Wiele z czytelniczek zapamięta tą piękną, cudowną, jedyną w swoim rodzaju historię. Uwierz mi , ja mam ją w sercu. Od początku i zostanie już tu. To jest zbyt piękne, żeby opuściło mnie..
    Będzie mi brakować tego opowiadania , ale pocieszam się tym że piszesz następnego.
    Sam wycierpiała już dużo tak jak i Michał, który będzie cierpieć do końca życia.. Stracił tak naprawę rodzinę. Nie ma rodziców i siostry. Zostaje mu tylko Zbyszek, który też cierpi, bo dziewczyna którą kochał odeszła na zawsze i nie powróci nigdy więcej, cieleśnie. Duszą jest cały czas z Nim..Ale nie może ją dotknąć, pocałować, poczuć zapach jej perfum, mieć z nią dużo małych pociech, budzić się i zasypiać, ożenić i po prostu być szczęśliwy przy jej boku..

    Dziękuję i pozdrawiam cieplutko, Tylko tyle mogę . :***

    OdpowiedzUsuń
  15. Podobno jestem gadułą, podobno zawsze wiem, co powiedzieć. Dziś obaliłaś ten mit. Jak długo żyje, tak po raz pierwszy ja nie wiem, co mam powiedzieć. Nie wiem jakie słowa mogły by wyrazić, to jak teraz się czuje, ale może napiszę moje odczucia, spróbując się przy tym nie zbłaźnić.
    Ta historia byłą inna, niż wszystkie , które do tej pory przeczytałam. Mimo że wiedziałam, że skończy się dramatycznie to pokochałam ją od prologu, od pierwszego zdania, pierwszej literki. Ujęła mnie tym, że miała w sobie prawdziwy dramat.Bo przecież strata młodszej, kochanej siostrzyczki, to był cios w serce dla Michała.
    Ale przedstawiłaś tą historię wspaniale. Dziękuje, że mogłyśmy poznać Sam zanim odeszła i znalazła się w drugim świecie. Nie miała życia usłanego różami, ale miała wspaniałego brata, który mimo wszystko był przy niej i tylko chciał jego dobra. Może z początku Sam nie doceniała tego wszystkiego, ale z biegiem czasu Sam zaczęła się zmieniać. Zarykuje nawet stwierdzenie, że dojrzała. A co ją tak zmieniło? Myślę, że punktem kulminacyjnym był Zbyszek i miłość do niego. Sam zmieniła miłośc, nauczyła się kochać i oddawać uczucie. Poodbno człowiek zakochany może się zmienić. Zmienia się na dobrego człowieka, albo zupełnie na odwrót. Miłość Sam poszła w tym dobrym kierunku i za to powinnyśmy dziękować Zbyszkowi, bo w jakimś tam stopniu sprowadził ją na dobrą drogę. Zrobił coś czego nie udało się dokonać Michałowi i chwała Bartmanowi za to. Szkoda, że Sam tylko przez jakiś czas mogła się poczuć szczęśliwa i cieszyć się życiem, ale dobre i te kilka chwil szczęścia niż zupełnie nic. Może to głupio zabrzmi, ale myślę , że Sam umarła szczęśliwa, bo umarła w świadomości, że jej miłosć została odwzajemniona z bardzo dużą siłą. Byłam przygotowana na śmierć Sam, przygotowywałam się do niej od prologu.
    Żałuje tylko jednego. Szkoda, że musiało wydarzyć się tyle nieszczęść, aby Misiek zrozumiał, że siostrę i Bartmana łączy prawdziwe uczucie, ale lepiej późno niż wcale. Teraz oboje cierpię, ale wierzę, że wspólnymi siłami podniosą się po tragedii.
    Pożegnanie Zbyszka i Sam było piękne.
    Caroline, kochana , Ty wiesz jak ja kocham Twoją twórczość. Więc na koniec powiem Ci jedno słowo, a może ciut dłuższe zdanie.
    Dziękuje, że pewnego pięknego dnia wpadłaś do mnie na bloga i zostawiłaś swój link. dziękuje, że mogłam czytać tak wspaniałą historię i dziękuje, że będę mogła czytać kolejne.
    Dziękuje:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie chce plakac, bo nie moge zamoczyc telefonu, ale chyba inaczej sie nie da. Obiecalam sobie nie przeklinac, wiec swojej opinii nie wyraze za pomoca dwoch jakze wulgarnych i dobitnych slow. Opowiadanie sie skonczylo, ale daj Bog, zebym juz nigdy nie musiala martwic sie takimi rzeczami,jak trraz, kiedy czytajac opowiadanie balam sie o Sam i czy uda jej sie zobaczyc ze Zbyszkiem. Nie bede sie rozpisywac, napisze po prostu jedno slowo: Dziekuje! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Już zawsze będę miała Ci to za złe - popłakałam się jak mała dziewczynka, taka bezsilna i jest mi cholernie smutno. Ale rozumiem, że takie miało być opowiadanie i dziękuję Ci o Caroline, za to wszystko, za te 15 rozdziałów, pełnych wspaniałej fantazji, takich prostych, a jednocześnie zdumiewających :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Od dziesięciu minut próbuje się zebrać do kupy i nie mogę. Łzy ciekną mi po policzkach i chyba nie ma szans żebym się uspokoiła. Ta historia jest tak smutna, że aż nie da się tego opisać. Mogę sobie wyobrazić co czuje Michał po stracie siostry. Sam dość niedawno pochowałam tatę. Śmierć była dość niespodziewana tak samo jak tutaj więc wiem jaki ból czuje w sercu Michał tym bardziej, że nie licząc Moniki został zupełnie sam na tym niesprawiedliwym świecie. Zbyszek też to bardzo przeżywa bo w końcu kochał ją całym sercem i planował z nią przyszłość. Chociaż wiedziałam jak ta historia się skończy (a ja nie jestem fanką sad end) to opowiadanie miało w sobie coś takiego, że przyciągało. Może ten przewijający się w praktycznie każdym rozdzielę dramat. Świetnie pokazana historia dziewczyny która przez jeden głupi błąd przekreśliła szanse na cudowne życie. Gdyby nie dostała się w łapska Mariana była by szczęśliwa u boku Bartmana. Można tak sobie gdybać, a historia i tak ma zakończenie jakie ma ;) Dziękuje bardzo za piękną chociaż okropnie smutną i wzruszającą historię ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie dziękuj nam za to, że byłyśmy tutaj. Czytając prolog tej historii, obecność tu stała się dla nas czymś oczywistym. Tak jak oddychanie czy sen. Nie mogło nas tu nie być. Nie mogłybyśmy przechodzić obok losów Sam obojętnie.
    Od pierwszego zdania wiadome było, że będzie to zupełnie inna historia od wszystkich. Od samego początku wiadome było, że Sam ma osobowość destrukcyjną, że ma w sobie moc, ale ta moc również niszczy ją samą od środka.
    Nie mogę pogodzić się z jej odejściem. Nie potrafię. Nie w taki sposób. Ale właśnie taka była Sam. Uwielbiała samodzielnie w swoim życiu decydować. Zadecydowała też i o tym kiedy i jak odejść. Zostawiła samych Zbyszka i Michała. Ale ja czuję jakby mnie też opuścił ktoś ważny. Pierwszy raz w życiu odczułam coś takiego. Nigdy wcześniej podczas czytania bloga, książki, czy oglądania filmu czegoś takiego nie przeżyłam. Nigdy nie czułam się tak osamotniona...
    Nie spodziewałam się tu samobójstwa. Może po prologu tak. Ale później... Później pojawił się Zbyszek, tak jakby odczarował jej życie. Mimo wszystko ona wybrała inaczej. Nie potępię. Będę tylko nadal cichutko płakać. Nie nad tym, że zmarnowała swoje życie. Nad tym, ze życie nie pozwoliło jej wszystkiego przeżyć.
    Sam dokonywała wielu wyborów. Czasem słusznych, czasem mniej.... I chyba te wybory spowodowały jej śmierć. To nie tak, że dostała drugą szansę od życia i jej nie wykorzystała. Ona chyba nie potrafiła być na tym świecie szczęśliwa. I właśnie dlatego odeszła. Kochając i będąc kochaną. Odeszła będąc w ramionach mężczyzny, który dawał jej to ciepło, którego nie potrafił dać nikt inny... Odeszła ze świadomością, że zawsze będzie w sercu Zbyszka. Odeszła, ale zawsze będzie przy nim. I ze świadomością, że kiedyś jeszcze będą na prawdę szczęśliwi. Na wieczność.
    Kochana dziękuję za ta historię. Dziękuję, ze chciałaś się nią z nami podzielić.
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  20. To było...piękne, cudowne, wspaniałe. Brakuje mi słów. Żałuję, że Sam tak wybrała, ale co mogę poradzić. Szkoda mi Zbyszka, szkoda mi Michała. Ale najbardziej w tym wszystkim szkoda mi Sam, bo może gdyby kiedyś, gdyby podjęła inne decyzje, mogło by być inaczej.
    Dziękuję. Dziękuję, że dałaś mi szansę przeczytać coś tak wspaniałego. Że zechciałaś się tym z nami podzielić. Masz talent dziewczyno, wielki talent.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiedziałam od początku do końca, że ona umrze. Nie mogło być inaczej, bo Samanta Kubiak to postać tragiczna. Niezależnie od tego, co zrobi, jaką podejmie decyzję, prowadzi ją to do samozniszczenia.
    Czuję się, jakbym pisząc ten komentarz pisała wypracowanie na polskim i choć dawno tego nie robiłam czuję, że warto. Bo to opowiadanie jest czymś więcej niż tylko błahą historyjką o wielkiej miłości siatkarza. To opowiadanie ma przesłanie.
    I bardzo Ci dziękuję, że mogłam być tego częścią.

    A teraz poproszę o chusteczkę.

    OdpowiedzUsuń
  22. czytanie połączone z słuchaniem tytułowej piosenki = miazga dla mojego mózgu.
    doskonale znasz moją opinię, doskonale wiesz, jak bardzo to kocham, jesteś doskonale uświadomiona, jak okropnie ryczałam przy tym zakończeniu.
    mam tylko jedno pytanie na koniec, kotek.
    co ty robisz na medyku, zamiast na literaturze?!
    książki pisać, a nie babrać w zwłokach <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Płaczę, zaraz wychodzę, a dopiero co skończyłam robić oko. Na pewno się spóźnię bo mam czarne ślady po łzach. Przez Ciebie. Chyba pierwszy raz płakałam czytając opowiadanie. Miałam przeczucia na samym początku, że ona umrze. Wzruszający epilog. Koniec Kropka.

    Masz może chusteczki ? :D

    OdpowiedzUsuń
  24. no nie ukrywam że i ja płakałam jak to czytałam :( strasznie mi szkoda Zbyszka bo była to jego miłość życia... ale najgorzej to chyba ma Michał, bo stracił i rodziców i młodszą siostrę...

    OdpowiedzUsuń
  25. czytałam epilog słuchając 'chciałbym umrzeć z miłości' myslovitz, diabelskie połączenie wywołało u mnie niezły potok łez.. Jesteś niesamowita w tym co robisz !
    Zaraz zaglądam na drugiego bloga, tym bardziej że ma być bardziej wulgarny. Robisz coś innego od reszty.
    Dziękuje :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Marley umierał płakałam, teraz Sam umiera też płaczę. Chyba nie wylałam tylu łez od nawet nie pamiętam odkąd. Ta historia była niesamowita. Od samego początku do końca. I ty nie masz nam za co dziękować. Piszesz w taki sposób, że nie potrafię tego ogarnąć jak można wszystko tak przedstawiać, tak emocjonalnie, realistycznie i z taką pasją nam to przekazywać. To my dziękujemy tobie za to że mogłyśmy to czytać, wspierać cię w trudnych chwilach i za wszelką cenę odciągać od durnych pomysłów zaprzestania pisania.
    Smutno że ta historia dobiegła już końca, mimo że nie był to happy end to i tak było to piękne zakończenie, pełne miłości.
    Mam nadzieję że twoja następna historia da nam tyle samo radości z czytania, emocji i tych niesamowitych doznań jak ta.
    Dziękuje Ci. ♥

    OdpowiedzUsuń
  27. Szkoda, że już koniec tej historii. Cieszę się, że trafiłam na twoje opowiadanie, bo jesteś genialna i bardzo dziękuję. Będę czytać, każde twoje opowiadanie. Pozdrawiamm

    OdpowiedzUsuń
  28. bardzo się cieszę, że nie zmieniłaś zakończenia na happy end. wszystkie wiedziałyśmy od początku, że właśnie tak ma się to skończyć. miłość zawsze przerywana jest odejściem, prędzej czy później spotka nas rozłąka z osobą, którą kochamy, nie ważne czy będzie to głupi błąd, czy śmierć po kilku, kilkunastu, czy kilkudziesięciu latach bycia razem. to zawsze boli tak samo, jakby ktoś pozbawił nas części naszego ciała, serca. jestem z natury twarda, bo życie mimo krótkiego wieku , dało mi nieźle po dupie. może nie wylałam litrów łez, ale udało Ci się mnie wpędzić w totalne przygnębienie. takie historie według mnie wywołują w nas refleksje. co byśmy zrobili, gdyby to nasza ukochana osoba skończyła swoje życie na własne życzenie, i chwilę przez ostatnią podróżą powiedziała, że nas kocha? chyba łatwiej byłoby usłyszeć, że nienawidzi. i chociaż wiem, że opowiadanie jest fikcją, cholernie zżyłam się i utożsamiłam przez ten cały czas z bohaterami. dlatego też nie traktuje tego jako końca jakiejś tam historyjki, ale zastanawiam się, jak po takim czymś można żyć dalej. ciekawe czy ja byłabym na tyle silna, żeby czekać całe życie na ponowne spotkanie Sam, czy wolałabym raczej pomóc losowi. Zbyszek po śmierci ukochanej na pewno długo będzie się obarczał być może winą, że jednak nie potrafił pomóc Jej przeżyć tego bólu inaczej, bez tak drastycznego zakończenia. najgorzej się pewnie będzie czuł Michał. stracił rodziców i siostrę. na pewno żałuje tego, że kazał Jej wybierać między sobą i Zbyszkiem. pokuszę się o stwierdzenie, że dla mnie Sam była swojego rodzaju alegorią. jej krótkie życie pokazało, że prawdziwe uczucie potrafi zmienić całe nasze dotychczasowe postępowanie.
    I to my powinnyśmy dziękować Tobie, że wpadłaś na cudowny pomysł pisania opowiadań. Pozdrawiam Cię gorąco, Embouteillages ;*

    OdpowiedzUsuń
  29. Kilka dni temu natrafiłam na twoje opowiadanie.
    Muszę przyznać, że piszesz świetnie, przyjemnie się to czyta.

    Tak więc w kilka dni nadrobiłam całe, ale nie było to trudne, uwierz:)

    Czytając epilog o mało się nie popłakałam. Jest tak wzruszający, że na pewno każda z nas uroniła kilka łez.
    Szkoda, że skończyło się tak, ale mówi się trudno.

    Źle się stało, że Sam odebrała sobie życie, mogła przecież dalej żyć, być ze Zbyszkiem, założyć prawdziwą rodzinę. Stało się jak stało, nie zmienimy tego.
    Myślę, że ten sposób zakończenia jest nawet lepszy, niż happy end. Takie moje zdanie:)

    W wolnym czasie zapraszam do mnie na http://greens-art-handmade.blogspot.com/ i http://when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com/. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  30. KURWA.
    Jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl, a jako, że jestem Polką wyraża ono dosłownie wszystko.
    Widziałam, tak jak wszyscy, że ona umrze. Ale.. Jak wyobraziłam sobie Zibiego i Michała płaczących w szpitalnej sali siedząc na podłodze i stykając się głowami, to po prostu się rozpadłam.

    To było jedno z tych opowiadań, których mogłam nie czytać nowych rozdziałów przez miesiąc, a nadal pamiętał co się stało w ostatnim. Chyba najlepszym epitetem będzie przymiotnik MAGNETYCZNE. Przyciągało, intrygowało. Czasem śmieszyło, wzruszało.
    Ciężko tak podsumować, w każdym razie gratuluję stworzenia czegoś tak niesamowitego. Do zobaczenia na następnych blogach :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Pojawił się trzeci rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com , więc z przyjemnością zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  32. KURWA MAĆ ...
    Wiedziałam , że Sam umrze , byłam na to przygotowana . A teraz jak idiotka ryczę . Odkładałam przeczytanie tego już od dawna . Wyobrażenie Zbyszka i Michała tylko jeszcze bardziej mnie pogrążyło.
    Nie umiem tego podsumować. Ale wiem , ze będę do tego wracać. Wiem , ze to nie ma sensu bo znam zakończenie , ale będę . Znam dokładnie całą historię. Przy dobrym układzie mogłabym ją napisać bez zaglądania do tekstu . Mimo , że czytam wiele opowiadań to pamiętam wszystko.
    Anielską Perwersję czytam i też bardzo mi się podoba. Dziękuję , że napisałaś coś tak wspaniałego . Powodzenia w tworzeniu nastepnych dzieł .

    OdpowiedzUsuń
  33. Z przyjemnością zapraszam na pierwszy rozdział na greens-art-handmade.blogspot.com. Życzę miłej lektury:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Łzy nadal płynął jeszcze z moich oczu...Nie wiem po prostu co napisać zatkało mnie i powiem tylko tyle Dziękuję ci,za te opowiadanie, chociaż smutne,ale niezwykłe.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie www.your-love-is-my-love-volleyball.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  35. Szczerze to łzy zbierały mi się w oczach jak zobaczyłam,że dodałaś epilog,a po przeczytaniu to płakałam jak jakieś dziecko. Gratuluję talentu, bo to jak napisałaś tą historię jest niezwykłe. Nienawidzę takich zakończeń, ale Ciebie uwielbiam za to opowadanie!

    OdpowiedzUsuń
  36. Piętnaście cudownych rozdziałów. Ryczę jak dziecko, a zaraz muszę wychodzić. Gratuluje talentu! ''Anielska perwersja'' będzie następna, cudowna, moja lektura, którą przeczytam z mega ochotą. Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie: jednospotkanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  37. skończyłam...jestem w szoku...zrobiłas mi budyń z mózgu... uwilbiam czytać twoje wypociny...Jesteś genialna!

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie żałuję, że nie trafiłam tu wcześniej. Dzięki temu mogłam to przeczytać od początku do końca za jednym razem. I wiesz co? Cholernie Ci za tych kilka tysięcy słów dziękuję. Od kilku miesięcy nie płakałam, po prostu nie mogłam, coś jakby się we mnie zablokowało, a historia Sam to odblokowała i teraz ryczę jak małe, bezbronne dziecko. I choć już trzy razy ocierałam łzy, to one znowu płyną. A czytając prolog, przecież wiedziałam, że to się skończy źle. I co z tego? Nic, bo teraz płaczę, jakby to wszystko przytrafiło się mi, a w sumie rozumiem tutejszego Miśka i Bartmana, wiem, co czują, jak to jest stracić najbliższą osobę. I to potęguje te wszystkie odczucia. Minie trochę czasu, zanim się uspokoję, zanim dojdę do siebie i powiem sobie, że to było tylko opowiadanie, fikcyjna historia, która nigdy nie miała miejsca. Zrobiłaś mi właśnie sieczkę z mózgu, jakiś pieprzony mętlik, bałagan, jeszcze większy niż był. Teraz widzę, że moja sieć nieporozumień to było gówno, nic niewarte wypociny, które miały podobny cel. Jednak ty zrobiłaś to sto razy lepiej. Pośród idiotycznych historyjek hotek, bo niektóre autorki naprawdę nimi są, znajdują się właśnie takie cudeńka, perełki. Już samo to, że piszę ten komentarz od dziesięciu minut o czymś świadczy. Świadczy o tym, że dałaś mi tyle materiału do przemyśleń, że się przez miesiąc nie pozbieram, a potem będę świecić w szkole oczami. :P Tak, nieco mi to wszystko przechodzi, ale łzy i tak dalej ciekną. Równie dobrze mogłabym po prostu napisać: genialne, bo Ciebie i tak nie będzie ruszać to, co dzieje się wewnątrz mnie, ale mam jakąś taką dziwną potrzebę uzewnętrznienia się. Rób z tym, co chcesz, przeczytaj, usuń lub jeszcze co innego. Ale i tak do cholery jasnej nie rozumiem Sam. Może i jest bohaterką tragiczną, ale żeby z własnej woli w imię dobra bliskich tak po prostu odebrać sobie życie? A z drugiej strony to ją kocham. Kocham ją, bo jest tak ludzka, że to przechodzi ludzkie myślenie. Masło maślane, ale ważne, że ja wiem, o co mi chodzi. Poza tym wiem z autopsji, że "nieszczęśliwy" epilog to wyraz literackiej odwagi i pokazanie, że się ma prawdziwe "jaja". Na pewno jesteś nonkonformistką i to się chwali. To jest coś wspaniałego i rzadko spotykanego w dzisiejszym świecie. Chyba napisałam wszystko, co mi przyszło w tym momencie do głowy, więc przepraszam za ten komentarz. Ale to jest dowód na to, że zrobiłaś mi wodę z mózgu i pierniczę teraz głupoty. Jeśli pobiłam wszelkie rekordy, to również przepraszam. I wiesz, cieszę się, że anielska perwersja nie jest aż tak smutna?, nie to złe słowo, ale nie mam lepszego. Swoją drogą, masz jakieś porachunki z kobietami lekkich obyczajów czy jak? Co by nie było, ja nic do nich nie mam, ale to mnie tak teraz zastanowiło. Zresztą każda z nas ma w sobie coś z dziwki. Dobra, to już naprawdę koniec. DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ i to powtórzone tysiąc razy nie wyrazi mojej podzięki. Roztopiłaś moje skamieniałe serce! Jak w Królowej Śniegu, normalnie. Tak, jestem chora psychicznie, bo to Ci się zapewne nasunęło po przeczytaniu tego. :) Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  39. nie moge przestac plakac... To bylo strasznie nie sprawiedliwe! Czemu Sam, ktora tyle przeszla? No ale coz. Tak musialo byc;) cale opowiadanie wywiera wielkie wrazenie! :D czulam jakbym to ja byla Sam. Czulam te literki "Zibi" ktore wycinala zyletka na rece;) kazda chwile radosci i smutku :P opowiadanie jest idealne w kazdym calu jak dla mnie. Wiec pisz nastepne jak najszybciej. Dobrze, ze trafilam na napisane juz cale opowiadanie, bo jak mialabym czekac na rozdzialy to chyba nie wytrzymalabym! ;) wiec pisz nastepny. I jak juz zaczniesz to moglabys mnie powiadomic na gg : 37657279? ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Przysięgam, że prawie się popłakałam...Szkoda, że dopiero teraz trafiłam na twojego bloga, będę musiała przeczytać te wszystkie wcześniejsze posty, bo historia jest świetna, choć smutna. No, ale w końcu nie wszystko w życiu się dobrze kończy.

    OdpowiedzUsuń
  41. Płakałam. Strasznie płakałam. Z którymś wersem przestałam już czuć łzy spływające z moich oczu. W głośnikach leciała piosenka Lany del Rey pod tytułem "Ride", która jakoś cholernie pasowała mi do tego epilogu. Usiadłam i przeczytałam wszystkie rozdziały, od początku. Czasem się śmiałam, czasem płakałam. Rzadko płaczę przy opowiadaniach, czyli to opowiadanie jest świetne! Z zachwytem przeczytam Twoje następne opowiadania! <3

    OdpowiedzUsuń
  42. Ja przeczytałam twojego bloga dopiero teraz ,powiem Ci był extra.
    Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  43. Od paru godzin czytałam to opowiadanie na samym początku zaśmiewałam się w głos i pragnęłam kolejnego rozdziału, chociaż wiedziała, że muszę iść już spać.
    Na epilogu płakałam, płakałam żywnie i płacze nadal. Jestem trochę maniaczką opowiadań o siatkarzach i przeczytałam już naprawdę wiele tych ze szczęśliwymi zakończeniami, ale i też tych smutnych i jest to pierwszy blog przy, którym wylewam swoje łzy, a to oznacza, że był genialny, niesamowity..
    Wiesz ? Takim uważanym za najgenialniejszy jest i był blog Vesper, od dzisiaj ten Twój blog jest moim nr. jeden. Ten i reszta Twoich, która powstaje ..
    Pozdrawiam. / Idalia

    OdpowiedzUsuń
  44. Dlaczego to już koniec ;( !
    Zajrzyj do mnie :
    http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  45. Cholernie późno tu wpadłam, ale jestem.
    Jestem, siedzę i ryczę.
    Jak głupia.
    To jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
  46. Poryczałam się tak jak ty, może mniej może mocniej. Jestem miękka, wiem to.
    Nie mogę przechodzić obojętnie obok takich rzeczy. Mimo, że nie skończyło się szczęśliwie, to i tak jest piękne moja droga :)
    Nie próbuj mi wmawiać, że miałam tego nie czytać, bo warto było.
    Jeśli komuś coś podobnego się przydarzy, mam nadzieję, że wyjdzie z tego jednak cało.
    Sam i Zbyszek będą się kochać zawsze, na zawsze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  47. Cała ta historia wywołała u mnie wiele sprzecznych emocji. Jest naprawdę niesamowita, szkoda, że rzczywiście nie ma tego szczęścia na koniec. Trafiłam na tego bloga niedawno i bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać wszystko od razu, od samego początku do końca. Również płakałam, bo, bo tylko głupiec powstrzymywał chyba łzy. Dziękuje ;*

    OdpowiedzUsuń
  48. Mistrzostwo.
    Cudowne, zmusza do przemyśleń na temat swojego życia. BRAWO!
    DZIĘKUJĘ, uruchomiłam sobie ze moje życie jest idealne, DZIĘKUJĘ.

    OdpowiedzUsuń
  49. Dlaczego nie napisałaś szczęśliwego zakończenia? Należało im się to. Nie wiem, nie wiem co napisać, bo łzy nadal cisną mi się do oczu. Może zbyt emocjonalnie podchodzę do opowiadań, zbyt utożsamiam się z bohaterami? Zdecydowanie tak. Strasznie ciężko było mi czytać epilog przez załzawione oczy.
    Cóż sądzę, a wręcz jestem pewna że powinnaś być cholernie dumnna z tego opowiadania. I dziękuję ci że mogłam je przeczytać, że chciało ci się pisać to dla nasz, czytelników.
    Pozdrawiam Daja
    @EscapeToTheSun_

    OdpowiedzUsuń
  50. Zaczelam czytac cale opowiadanie dzisiaj i je skonczylam wlasnie przed chwila.
    Epilog przeczytalam po chwilowym zatrzymaniu lez.
    To kolejne Twoje opowiadanie, ktore czytam oraz kolejne po ktorym mi szkoda, ze juz koniec :(
    Swietnie piszesz!! :*

    OdpowiedzUsuń
  51. Najlepsze opowiadanie ever. Uwielbiam Cię. Kocham Cię, dziewczyno. Jesteś genialna, niesamowita. Ryczę jak bóbr, robię za jebaną fontannę, mogą moje łzy wlewać do butelek i sprzedawać. Rozjebałaś mnie psychicznie. Historia niesamowita. Wyjątkowa. Jedyna. Przeczytałam wszystko w ciągu jednego wieczoru. Od początku wciągnęłaś mnie. Wiedziałam, czułam, że to będzie jakieś inne, cudowne opowiadanie. I nie zawiodłam się. Uwielbiam twój sposób pisania. Masz świetne, zabawne porównania. Doprowadzasz czytelnika do łez, tych ze śmiechu, i tych z rozpaczy. Opisałaś jej autodestrukcję w taki realistyczny sposób. Czułam się nią, a jednocześnie wiedziałam, że takich osób jak ona nie spotyka się wiele. Że to ktoś inny, wyjątkowy, że to nie jestem ja. Wylałam wiele, wiele łez, i jestem ci wdzięczna, cholernie wdzięczna za to, że zdecydowałaś się opublikować to cudo. Perełka w śród siatkarskich opowiadań. I wielka perła wśród wszystkich internetowych opowiadań. Liczę, że jeszcze nieraz spotkam się z czymś, co zostało napisane przez ciebie., Jesteś niesamowita, pisz dalej, nie przestawaj. Jesteś w tym niesamowicie dobra. Takich ludzi brakuje. Powodzenia w dalszym pisaniu, uwielbiam Cię. :3

    OdpowiedzUsuń
  52. Płaczę. Łzy, których nie mogę pohamować, zalewają także i moją klawiaturę. :( Jak się czuję po przeczytaniu zakończenia tej historii? Jestem rozbita jak paczka miętowych dropsów. Ale muszę się zebrać, by móc napisać jakiś sensowny, konkretny komentarz jako podsumowanie tego opowiadania...

    "Poznałam" Cię, droga Caroline, dzięki Siatkarskim Herosom i naprawdę nie wiem, dlaczego dopiero po roku czasu wklepałam adres tego bloga do przeglądarki. Żałuję, że zrobiłam to tak późno, bo to jest piękne samo w sobie i teraz mogę jedynie bluzgać na siebie, że nigdy wcześniej nie potrafiłam się zmotywować do przeczytania. Choć z drugiej strony, mogłam przez to pochłonąć całe czternaście części za jednym tchem, nie musząc czekać z utęsknieniem za publikacją kolejnej części. A może tak właśnie miało być? Może właśnie teraz miałam tu zajrzeć; teraz, kiedy potrzebuję oderwania się od świata słodkiej miłości, romantyczności i happy endów wszystkiego? Nie wiem. Zawsze jest gdzieś ukryte ziarnko prawdy, a nic nie dzieje się bez powodu i myślę, że tym razem również tak się stało. Wierzę, że to ma jakieś sekretne drugie znaczenie...

    Życie Samanty nie było usłane różami, nic nie było łatwe, żaden problem nie rozwiązywał się tak szybko, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Od momentu śmierci Rodziców, była skazana na siebie; wróć!, nie była skazana na siebie, bo miała Michała, tylko, że ona chciała pokazać całemu światu i udowodnić braciszkowi, że potrafi sobie sama radzić w życiu, bez żadnej jego ingerencji. Jak bardzo się myliła... Obrała złą drogę, wplątała się w świat brudnych interesów, nie zważając na późniejsze tego konsekwencje. Całe szczęście, że jej relacje ze Zbyszkiem, z każdym dniem stawały się bardziej normalne, bardziej przyjacielskie, aniżeli tak jak było dotychczas. Wydaje mi się, że to dzięki niemu, i jego szczerej oraz głębokiej miłości, Samanta zmieniła swoje zachowanie, zmieniła swoje nastawienie do świata i ludzi; on ją zmienił w lepszego człowieka. Szkoda tylko, że Michał tak późno uwierzył w szczere zapewnienia Bartmana i Sam o uczuciu, które ich połączyło i zarazem też odmieniło...

    Zastanawiam się tylko, dlaczego Sami zrobiła użytek z "ostatniej drogi życia"? Przecież jeszcze nie wszystko było stracone, nikt nie przekreślił jej życia ostatecznie, przecież jeszcze można było ją odratować, wyleczyć z tego świństwa, które opanowało jej organizm. Nie chciała? Nie chciała być szczęśliwa u boku faceta, którego kochała ponad wszystko? Nie chciała spędzić z nim reszty swojego życia i cieszyć się z potomstwa? Nie chciała trwać w dobrych, przyjacielskich stosunkach ze swoim bratem? Nie chciała być szczęśliwa? A może to były tylko jej odczucia, spowodowane obecnością narkotyków we krwi, że już nic nie da się z nią zrobić? Może dlatego chciała skrócić swoją mękę i połknęła tę cholerną tabletkę? Sami, dlaczego? :( Przecież oni byli, trwali u Twego boku. Pomogliby Ci wyjść z tego bagna... Nie chciałaś, wybrałaś taką, a nie inną drogę. Odeszłaś... I teraz możesz cieszyć się bliskością swoich Rodziców, możesz spędzać z nimi każdą chwilę, nadrabiać stracony czas...
    Tylko pamiętaj, czuwaj przy Zbyszku i daj mu poczuć to, że jesteś z nim każdego dnia. On nie zapomni o Tobie. On Cię będzie mocno kochał. Zawsze. I będzie czekał na dzień, kiedy znów się zobaczycie, kiedy spotkacie się i zostaniecie razem na wieki wieków...

    Pewnie większość Czytelniczek wolałaby pozytywne zakończenie historii Sam, ja się wyłamię i powiem, iż dobrze, że nie zmieniłaś na happy end. Tak, dobrze widzisz, piszę to JA - fanka szczęśliwych epilogów. Ale naprawdę, to nie byłoby to samo, nie odzwierciedlałoby to wyrazu całego opowiadania.

    Dziękuję Ci, Miśku, za to wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju opowiadanie; opowiadanie, które zostanie w mojej pamięci już na zawsze. Dlaczego? Bo jest najlepsze ze wszystkich, jakie przeczytałam przez ten rok czasu, a uwierz, że przeczytałam ich mnóstwo. Caro, jesteś Mistrzynią, kocham Ciebie i wszystko to, co wychodzi spod Twoich paluszków. :*

    Pozdrawiam, ściskam i całuję
    Twoja Pati :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, i zapomniałam napisać jeszcze jednego...
      Jakiś czas temu, w posłowiu na którymś ze swoich kolejnych blogów, napisałaś, że cholernie brakuje Ci historii Sam. Zastanawiałam się, co kryła w sobie ta opowieść... Teraz już wiem. I mogę powiedzieć Ci jedno: mi też będzie tej historii za jakiś czas brakować. Dlaczego? Bo jest wyjątkowa. Tak, jak Ty, Caroline! :*

      Usuń
  53. To opowiadanie jest tak piękne w całym tym nieszczęściu,że nie potrafię dobrać słów by opisać jakie emocje teraz mną targają.Nawet nie masz pojęcia jak zadowolona jestem z tego,że Cię znalazłam. Jestem szczęśliwa z takiego obrotu sprawy,przeżywałam przygodę Sam jakbym stała tuz obok niej i dzieliła z nią ciało,duszę i umysł.Uśmiecham się przez zły,dostarczyłaś mi tyle emocji,wzruszeń,szybkich uderzeń serca,nerwów i uśmiechu,że nie idzie tego zliczyć.Samanta jest tak charakterną i cudowną postacią,że nie sposób jest jej nie pokochać.Silna,a jednak zagubiona,twarda,a jednak krucha, zimna,a jednak potrzebująca miłości,zła,a jednak dobra. A Misiek ? Jest tak wspaniałym graczem,bratem,synem,narzeczonym i przyjacielem,że głowa mała.Nie wspominając już o Zbyszku,jego charakterze,zachowaniu,o momentach uniesień i o jego miłości do Sam. Jesteś NIESAMOWITA.Dziękuję Ci za to,że stworzyłaś tych ludzi.Jesteś genialna!

    OdpowiedzUsuń
  54. Chciałbym napisać tu coś dłuższego, ale ledwo widzę przez łzy cisnące się do moich oczu...
    Caroline, dziękuję.
    Twoje opowiadania to nie bezsensowne bazgroły napalonych hotek, a ukazująceje brutalność życia, mądre historie.
    Będzie mi bardzo brakować Zbyszka i Sam, to opowiadanie jest wyjątkowe i na pewno kiedyś do niego wrócę.
    Życzę Ci, abyś wydała kiedyś książkę, bo naprawdę piszesz świetnie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  55. Zaczęłam czytać cale opowiadanie dzisiaj i je skończyłam właśnie przed chwila.
    Napisałabym coś dłuższego, ale łzy troszkę to utrudniają. Napiszę więc tylko dziękuję. To jest wspaniała, emocjonująca historia, która na długo zapisze się w mojej pamięci. Jeszcze raz dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń