Wyrzucenie
ze szkoły z wilczym biletem nie było tak bolesne. Wycinanie koślawych literek
na nadgarstku bądź tworzenie litanii kresek również. Nawet śmierć rodziców w
tamtym momencie przestała być umysłową katorgą. Ta jedna wiadomość sprawiła, że
cały mój świat się zawalił. Sprzedali mnie, jak zwyczajnego kundla, zabawkę w
sklepie, kilka pomidorów na straganie. Wodospady łez spływały po moich
policzkach. Dlaczego musiałam być aż tak naiwna? Dlaczego nie słuchałam brata
wtedy, kiedy miał tę cholerną rację? Pokuta za swoje czyny będzie gorzka i
ponura. Wolałam nawet smażyć cztery litery w piekle niż zostać wywiezioną do
Tajwanu na zasadzie niewolnictwa.
Gdy
dwóch żółtków próbowało podnieść mnie z podłogi i najprawdopodobniej zapakować do
swojego wozu i wywieźć na Daleki Wschód, nie pozwoliłam im. Jakiś dziwny pokład
siły rozprzestrzenił się w mym wnętrzu. Nawet nie wiedziałam, w
którym momencie wybiegłam z gabinetu do szarej komórki. Ciężkie kroki
napakowanego fagasa płynęły za mną jak cień.
-
Wracaj, mała ruro! – wysyczał przez zęby, wyciągając wielkie łapska w moją
stronę. Przez maleńką, ale jednakże silną dawkę narkotyku w żyłach wydawał mi
się potworem, trzymającym w swych wielkich i tłustych łapach zakrwawione
narzędzia tortur.
Usłyszałam
jedynie huk i dźwięk pękającej porcelany. Facet na dopingu padł jak długi, z
obrzydzeniem dotykając rozcięcia na tyle głowy.
-
Uciekaj, Sam, uciekaj! – krzyczała Judyta, odrzucając pęknięty kubek na bok. –
Ratuj się!
Migiem
chwyciłam swoją poszarpaną torebkę i wybiegłam z klitki. Skierowałam się w
drugą stronę, do żelaznych drzwi. Mogłam jedynie dziękować Bogu na kolanach za
to, że były otwarte. Opuszczając obrzydliwą norę o moje uszy obił się
rozdzierający krzyk rudowłosej, wulgarne słownictwo bubka i trzask pękającej
kości. Wizja wolności jednakże całkowicie przesłoniła mi chęć powrotu i pomocy
koleżance. Jak z dwoma rakietami u stóp biegłam jak oszalała przez ciemny plac.
Brudnymi dłońmi chwyciłam się ogrodzenia i z kocią zwinnością pokonałam kratkowany
prostokąt. Fala światła zalała przebyte metry kwadratowe asfaltu, a wrzaski i
dźwięk odpalanych silników samochodów przecinały chłodne powietrze. Nie
zastanawiając się ani chwili dłużej, wpadłam w las. Przemieszczałam się między
drzewami w niezwykle szybki sposób. Ciągle wydawało mi się, że mnie gonią, że
zza któregoś pnia wyskoczy jeden z tych błaznów i złapie mnie w swoje obślizgłe
ramiona. Rozszerzone źrenice, dzięki działaniu prochów, urozmaicały
rzeczywistość. Tęczowe szczury tworzyły ósemki między stopami, paskudne
stworzenia obdarte ze skóry patrzyły na mnie przekrwionymi spojówkami z wyrazem
twarzy, jakby ktoś na ich oczach kastrował matkę, a odgłosy podobne do tych
zawartych w horrorach typu
psychologicznego dobijały się do moich bębenków usznych. Nie zważając na
wszystkie wariacje rozbitej od środka wyobraźni, leciałam jak na skrzydłach
przed siebie. Po kilkunastu minutach biegu trafiłam na porządnie przerzedzoną
część flory, a następnie ruchliwą ulicę. Widząc zieloną tablicę z tak dobrze znaną
mi nazwą miasta, byłam gotowa paść na kolana i ucałować rodzimą ziemię. Spodziewałam
się zupełnie nieznanego terenu, może nieco nizinnego, może typowo górskiego. Marian
i jego brygada jednak miała słabość – zbyt oklepany punkt sprzedaży.
Z
widocznym na odległość uśmiechem ponownie włączyłam akumulator i ruszyłam w
stronę głównej dzielnicy Jastrzębskiego-Zdroju. Okrzyk radości cisnął się do
mego gardła, a powieki uwalniały słone krople łez, wydobywające się z
nadmiernego szczęścia. Mnóstwo ludzi na mój widok szeptało między sobą, kręciło
z niedowierzaniem, a może pewną przekorą głową, zdarzali się i tacy, którzy
składali ręce jak do modlitwy. Kiedy dotarłam na parking samochodowy przy hali,
na którym żadne miejsce nie świeciło pustką, roześmiałam się histerycznie. To
niemożliwe, żeby mogło mi to wszystko tak łatwo pójść płazem. I tym razem
intuicja mnie nie oszukała. Porównywalnie byłam pierdolonym nadajnikiem,
którego można odnaleźć na każdym krańcu kuli ziemskiej. Na horyzoncie
zobaczyłam czerwonego jak piwonia ze złości Mariana i jego eskortę, obładowaną
niczym armia militarna.
- Tylko
cię dorwiemy, lafiryndo, a zrobimy z tobą takie rzeczy, jakich twoja wyobraźnia
nie potrafi przyswoić! – dziki ryk łysola rozniósł się na przestrzeni kilkudziesięciu
metrów.
Przerażenie
znów wypchnęło logiczne myślenie z umysłowego tronu. Pokonałam slalomem chmary
różnokolorowych aut i wpadłam do obiektu sportowego.
-
Przykro mi, spotkanie już trwa – powiedział oschle facecik za drzwiami,
lustrując mnie od góry do dołu. Wyglądałam gorzej niż hardcorowa wersja
sierotki Marysi.
- Musi mnie pan wpuścić,
błagam! – zawyłam, szarpiąc go za rękaw.
Widok
oprawców, znajdujących się zaledwie o parę metrów od wejścia, skierował mnie do
ostateczności. Nie zwracając uwagi na oburzonego mężczyznę i, delikatnie
mówiąc, wkurzonych ochroniarzy, znalazłam się w centralnym punkcie hali. Trybuny
zapełnione praktycznie w całości tworzyły wspaniałą, pomarańczową społeczność,
połączoną miłością do tego samego klubu. Mimowolnie spojrzałam na parkiet. Akurat
w tamtym momencie Misiek poklepywał Zbyszka po plecach, nikle się uśmiechając. Strzały
za plecami i jakby uderzenia ludzkiego ciała o ściany ponownie wprowadziły mnie
w fazę paniki. Z zaczynającym się rozmazywać obrazem przed oczami i nieco
plączącymi nogami pokonywałam schodki, zbliżając się do boiska. Spojrzenia
publiki wręcz paliły moje ciało. W momencie, kiedy główne wejście z trzaskiem
się otworzyło, a głośne sapanie Mariana przeleciało przez me uszy, nie
wytrzymałam.
- Michał,
Zbyszek! – krzyknęłam rozpaczliwie, czując, jakby ziemia rozsuwała mi się pod
nogami.
Obydwaj
spojrzeli na moją nędzną i wycieńczoną osobę. Na ich lica wkradło się
niepohamowane szczęście, a zarazem strach, widząc siejącą postrach wśród
kibiców bandę. Nie zważając na protesty trenera i trwanie akcji, znaleźli się
przy mnie, ściskając za poszatkowane ręce.
- Co oni
z tobą zrobili? – pytanie Bartmana było ni to troskliwe, ni to przepełnione
goryczą. Całkowicie ignorując uzbrojenie przeciwników, rzucił się na dowódcę,
powalając go na obłożoną gumolitem podłogę.
- Wtedy
ci było mało, sukinsynu? – wysyczał przez zęby. Zacisnął dłoń w pięść i z
impetem przywalił w nos bezwłosego.
- Zostaw
trochę ciała dla mnie. – wycharkał Kubiak, strzelając palcami. – Wam też
wpierdolić? – zwrócił się do pozostałej części brygady, która niczym baranki
pozostawione przez pasterza, pokiwała jedynie przecząco głowami, unosząc ręce w
geście poddania.
Mimo
podwójnego widzenia, zerknęłam na Zbyszka przygniatającego Mariana swym ciałem.
Dookoła głowy mężczyzny w średnim wieku roztaczały się plamy krwi.
-
Wystarczy, chłopcze. – jeden z
ochroniarzy, nieco poobijany, położył rękę na ramieniu zielonookiego. – My się
nim zajmiemy.
Brunet z
wielką niechęcią oderwał rękę od jego twarzy, wycierając czerwoną ciecz o
koszulkę klubową.
-
Myślisz, mała dziwko, że teraz będziesz najszczęśliwszą osobą chodzącą po tej planecie? – warknął Marian,
wypluwając krew napływającą mu do ust. – Ha, niedorzeczność. Już niedługo
pozdrowisz koleżankę po fachu. Jeszcze zatańczę poloneza na waszych grobach.
Jego słowa były jakby dźwignią, uruchamiającą nieszczęścia. Chwilę potem
uderzyłam tyłkiem o podłogę, dysząc jak parowóz. Skóra znów przybrała odcień
żółtawej, a trzęsawka opanowała całe ciało. Ostatnie, co usłyszałam przed
utraceniem kontaktu z rzeczywistością to przepełniony żalem i wściekłością okrzyk
Moniki: To ty mnie zgwałciłeś, oprychu!
~*~
A takiego ostatniego rozdziału się spodziewałyście? Byłam tak dobrotliwa i
pozwoliłam Sam zobaczyć się z Bartmanem. Zapewne będziecie główkować, jak to
zakończę. O epilogu mogę powiedzieć tylko tyle – jeszcze nigdy nie płakałam
przy pisaniu czegoś swojego, aż do teraz.
Mam taką małą prośbę – czy następnym razem, kiedy zachce mi się wypisywać
zażalenia i myśleć o usunięciu blogów, kopniecie mnie tak porządnie w dupsko?
Mimo wszystko i tak dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, które
podesłałyście. :*
Aż ciężko mi przyswoić, że to
końcówka tej historii.
ja pierdole. jeszcze nigdy nie musiałam wyjść po papier w trakcie czytania bloga i jeszcze nigdy nie wiedziałam co napisać... jesteś okropna. ja już się pogodziłam, że oni się nie zobaczą a ty tu wypieprzasz z czymś takim. nieładnie. mam rozumieć, ze epilogiem będzie wspomnienie zycia razem z podróżą do białego światełka i pogrzeb? ;/ cholera. w każdym bądź razie pozdrawiam i do następnego.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój blog! Żałuję, że zbliża już się do końca, bo naprawdę przypadł mi do gustu. Trudno jest mi się pogodzić z tym, że masz zamiar uśmiercić Sam. W gruncie rzeczy to świetna dziewczyna z wilczym charakterem, która po prostu pogubiła się w tym świecie i dokonała kilku złych wyborów. Jednak nie zasłużyła na śmierć.
OdpowiedzUsuńPiosenka przewodnia jest cudowna. Mimo, iż znam ją już z 4 lata nadal chętnie do niej wracam :)
Jeżeli inne Twoje blogi też są tak dobre, to już zabieram się do czytania!
Jej jak dobrze, że oni się spotkali bo już myślałam ze ta ucieczka do klubu to jej urojenia po dragach i że jej śmierć będzie wielka męczarnią z rąk Mariana. Szkoda że już się to opowiadanie kończy ale ni czekam na epilog i już szykuję chusteczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ja tam Cię mogę kopnąć nawet zza głowy, bylebyś pisała ! No tego to się nie spodziewałam, a po przeczytaniu tego, że sama płakałaś na epilogu nie mogę się go doczekać, chyba będę musiała kupić więcej chusteczek.. ;)
OdpowiedzUsuńWażne, że Zbyszek obił tego palanta, choć mógł mocniej za Monikę jeszcze...
tysiąc buziaków :*
dobrze, że się spotkali. Coś czuję, że na epilog potrzebne mi będą chusteczki..
OdpowiedzUsuńryczę! cholera no ryczę :( zobaczyła się ze Zbyszkiem, ale co z tego? i tak zakończenie historie nie będzie wesołe... do tego ten... ten... sukinsyn prawdę mówiąc zgwałcić Monikę... ;( wiesz, że Cię kocham? <3 mam cztery ulubione autorki, a Ty jesteś jedną z nich. uwielbiam Twoją twórczość i tak ciężko mi pogodzić się z tym, że to koniec... uwielbiam Sam i Zbycha!
OdpowiedzUsuńnie chcę końca...bo spodziewam się jaki będzie. i z tego powodu mi smutno, strasznie smutno.
OdpowiedzUsuńVE.
Cóż tutaj mogę powiedzieć...rozdział smutny, według mnie napisany bardzo realistycznie. Współczuję Sam. Wpakowała się w ogromne kłopoty, i teraz płaci za to bardzo wielką cenę. Nie zmienia to faktu, że Marian jest człowiekiem okrutnym, bez serca. Nawet nie chcę wyobrażać sobie co zrobił z tamtą dziewczyną... Przed nami chyba najgorszy rozdział, chodzi oczywiście o treść. Zbliża się nieuniknione. Nie chcę się domyślać co napisałaś w epilogu, wolę poczekać na gotowe, a znając moją wrażliwą niestety duszę, będę ryczeć. Szkoda mi ich wszystkich...
OdpowiedzUsuńa miałam nie płakać. jak ty to, kurwa, robisz, że potrafisz doprowadzić czytelnika do pustki w mózgu?
OdpowiedzUsuńkocham Cię, kocie <3
Nie wiem co będzie, kiedy przeczytam epilog. Ja już ryczę. Chcę jeszcze, jeszcze! Nie mogę uwierzyć, że koniec zbliża się wielkimi krokami. Nie chcę. I kolejny, cudowny blog zakończony. Wkrótce nie będzie co czytać... Koniec na pewno będzie straszny... Boję się... Płaczę... Dlaczego to musi się tak smutno skończyć, dlaczego?
OdpowiedzUsuńTylko nie mów, że ona umrze!! ona nie może!! ale i tak ma wielkie szczęście, że udało jej się wydostać z tego piekła... ja i tak trzymam kciuki za to żeby żyła ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście uprzedzam, że mogę nie wytrzymać nerwowo epilogu, gdyż już przy tym rozdziale płakałam i pytałam: dlaczego?! Mimo, że każda z nas wiedziała od początku jakie będzie zakończenie historii to ja na przykład nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że Sam zginie. Nie wiem co ty wymyślisz w tym epilogu, ale już się boję. Chociaż dobrze, że Sam uciekła z tego piekła i nie pozwoliła się wywieźć do tego Tajwanu.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to zdecydowanie za szybko kończysz tą historię. I podobnie jak antek. zastanawiam się jak ty to robisz, że czytelnik po przeczytaniu rozdziału nie wie co ma myśleć. Jesteś naprawdę świetna ;) Takie opowiadania jak to mogę czytać na okrągło ;)
Pozdrawiam cieplutko, Kinga ;*
oh my necking god! ja już się pogodziłam z tym, że Sam zostanie poćwiartowana w jakiejś starej fabryce, a Ty nam takie rzeczy urządzasz? mówię szczerzę, że nie mogę się doczekać epilogu, tym bardzie po Twoich słowach. już miałam nadzieję, że jednak zmieniłaś koncepcję, że może być jeszcze kolorowo a tu bach "ostatni rozdział", tak się nie robi koleżanko! Mam nadzieję, że ten Marian, będzie służył jako podpałka to kotła piekielnego, bo taki człowiek nawet nie zasługuje na to, żeby zająć miejsce po prawicy samego Lucyfera, tym bardziej, że już dawno jest zaklepane dla mnie. Mam też nadzieję, że pozostałe dziewczyny będą uwolnione. Nie chcę nawet myśleć co by się stało, gdyby te kitajce wywiozły Sam na azjatycki kontynent. Pojawiła się iskierka nadziei dla Zbyszka, że może będzie dobrze jak dawniej, ale niestety, szykuje się utrata ukochanej. Myślę, że ból jaki będzie czuł On, Monika i Kubiak, będzie nie do opisania (tzn znam Twój talent i jestem pewna, że to opiszesz tak, że szczena będzie leżała na podłodze i będę rękawem wycierała wycieki z nosa). Stanowczo za wcześnie kończysz to opowiadanie! Ale jak mus, to mus. Nie trzymaj nas długo w niepewności z epilogiem, pozdrawiam Cię najgoręcej, Embouteillages ;*
OdpowiedzUsuńTo ja moja kochana w takim razie lecę do sklepu i kupuje dużo chusteczek .Ale dobrze, że przynajmniej nas uświadamiasz, że będzie nam ciężko i pewnie polecą łzy.
OdpowiedzUsuńSzczerze? Myślałam, że w tym rozdziale Sam już odejdzie z tego świata, że się z nią pożegnamy. Bardzo cię cieszę, że się pomyliłam. Lubię ją, bardzo ją lubię, mimo że świętą nie była, ale zyskała moją sympatię.
Życie jest niesprawiedliwie. Czemu Sam musi tak cierpieć, ja się pytam czemu? Najgorsze jest to, że czeka nas także cierpienie Zbyszka i Michała. Ja nawet nie chcę myśleć, co się będzie działo w epilogu boje się go, cholerne się go boje. Nie wiem, co będzie, ale wiem, że to będzie złe i smutne. Przez jednego gnoja będzie tyle osób cierpiało. Jeszcze sie okazało, że skrzywdził też Monikę. Boże, jak takie bydle może chodzić po tym świecie , ja się pytam jak? Powinni go zamknąć na dożywocie, bo on nie zasługuje na chodzenie po tym świcie. Skrzywdził już tyle biednych kobiet..
Płakać mi sie chce gdy piszesz, że tylko jeszcze epilog. Płakać mi się chce, bo wiem, że to się skończy źle. Płakać mi się chce bo skończysz, coś genialnego.
To ja idę płakać dalej.
Nie wyobrażam sobie, by być blisko ukochanej osoby, i mieć tą świadomość, że widzi się ją po raz ostatni w życiu. Nie wyobrażam sobie, że można biec bez wytchnienia, szukać schronienia w ramionach ukochanej osoby, tylko po to, żeby w tych ramionach zaraz umrzeć.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, że można być takim skurwielem jak Marian. Handlować ludźmi, zmuszać ich do ćpania, uprowadzać, przetrzymywać, gwałcić.
Nie wyobrażam sobie tego, że można odzyskać ukochaną osobę, tylko po to, żeby za moment ją stracić. Na zawsze.
Nie wyobrażam sobie...
Rzeczywistość jest jednak nieznośnie niesprawiedliwa. Można kochać brata, a mimo wszystko nie słuchać jego rad. Nie wierzyć, że chce dla nas dobrze. Można kochać mężczyznę. Oddać mu duszę, a później mu ją odebrać i złożyć w rękach Boga. Można kochać siostrę, chronić ją, a mimo wszystko nie dać jej należytego schronienia. Można kochać kobietę i mimo wszystko ją stracić.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ta historia nie kończy się dobrze. Mimo, iż od pierwszej litery w tym opowiadaniu pewne było, że Sam odejdzie, nie mogę się z tym pogodzić. Po prostu nie potrafię. I mam ciarki. Straszne ciarki. Czytam i chcę biec razem z Sam, pomóc się jej wydostać z tej pułapki, uderzać razem ze Zbyszkiem tego gnoja, wspierać z Miśkiem Monikę. Tylko, ze moja pomoc, nie przyniesie skutku, nie zbliży ich do happy endu nawet o milimetr... Niestety...
P.S. Powinnaś dostać Nobla za opis ucieczki przez las. niesamowicie genialne! Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Matko uciekła!!! Jak się lekko robi na duszy czytając taki hmmm happy end? Nie nie-wiemy że tak nie będzie przecież.. Niestety :( no cóż-opis ucieczki genialny :) a Marian plujący krwią to chyba najlepsze co mogłam tutaj dziś przeczytać :)) zgwałcił Monikę.. Należy mu się podwójnie-skurczybyk :/ czekam na kolejny-domyślam się że nie będzie w nim optymizmu :( uwielbiam Twój styl i Twoje pomysły Karolcia ;** pozdrawiam cieplutko, Kasia :)
OdpowiedzUsuńRyczalam ,nie spodziewalam sie takiego obrotu akcji , nie moge sie doczekac epilogu i nie wyobrazam sobie konca :((
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Magda
To jest genialne i w takim razie ustawiam się w kolejce, będąc na przodzie tych wszystkich kobitek, które uwielbiają Twoje blogi i chętnie Ci dokopią, za taką przeokrutną myśl! Nie wyobrażam sobie braku Sam i tego wszystkiego, a zaraz się rozrycze :c Tymczasem Czekając na dzień, w którym spełnią się marzenia, nie chcę być tym, co nie ma nic do powiedzenia. - czyli jedynka na http://wciaz-ja-kocham.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam i życzę miłej lektury :)
OdpowiedzUsuńTaa jak jeszcze raz tak napiszesz, że kończysz pisać to przyjadę do Ciebie i będziesz miała ciężko :D:P. Masz już więcej tak nie myśleć! Ani mi się waż!!
OdpowiedzUsuńPostanowiłaś dać im szanse się jeszcze spotkać, wyrozumiała z Ciebie kobitka. Szkoda, że to ich spotkanie było w takich okolicznościach, ale widocznie tak już musiało być. Strasznie nie mogę doczekać się epilogu i pewnie się poryczę przy nim, ale to nic, przy takim opowiadaniu warto. Pozdrawiam.
Jest 23, a ja rycze.. Swietny blog...
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie: jednospotkanie.blogspot.com
Myślałam, że weźmie tą tabletkę po której nie ma ratunku, a tutaj dzielna Sam uciekła. Brawa dla niej. Marian okazał się naprawdę okropnym człowiekiem. Mało mu było tego wszystkiego to jeszcze Monikę zgwałcił. Aż nie chce myśleć co się będzie działo w epilogu :/ Szkoda mi Sam bo biedna się namęczyła przez jeden głupi błąd. Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 16 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńA czy ona musi umierać... Ja wiem jaki był początek ale może jednak zmienisz zakończenie i pozwolisz aby ona żyła i aby byli szczęśliwi... A przy tym rozdziale ryczałam jak bóbr, jest cudowny...
OdpowiedzUsuńCzemu ją uśmiercasz co? Jest mi tak smutno strasznie.... :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oczywiście , że Cię kopnę w tyłek :D
OdpowiedzUsuńCo ro rozdziału to jestem szczęśliwa, że pozwoliłaś się chłopakom zobaczyć z Sami. To ich ostatnie sekundy.. ;( Jest mi tak przykro, że już kończysz tą historię, że aż sama teraz tu robię za fontannę. No ale po tytule można wywnioskować już coś. Okazało się , że Monika została zgwałcona przez Mariana.. ładnie sobie dupek pogrywa. Nie chcę wiedzieć co Kubiak chce zrobić, gdy Monika powiedziała, że on ją zgwałcił. Gdyby nie ochroniarze to z Marianka by się krew polała i to ładnie polała.
Czekam na Epilog, smutny, pełen bólu , rozpaczy i żalu epilog.
Pozdrawiam :*
Tym razem potrzeba zawitała na blogspocie i ukazał się jedenasty rozdział, więc zapraszam http://potrzebuje-ciebie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńTak, bardzo ci dziękujemy za tą dobroduszność z twojej strony i ostatnie spotkanie z Bartmanem. Rozdział jest więcej niż genialny. Piszesz to wszystko tak że w każdym zdaniu, wersie, słowie znajduje się niezliczona ilość emocji które później nas zalewają. Szkoda że los Sami był już od początku przesądzony, że umrze. A ten parszywy Marian.. Wrr. Znienawidzona postać od pierwszego zetknięcia się z nią. Dobrze że Bartman mu porządnie przypierdolił. I jeszcze ta akcja z Moniką? Szkoda że ten ochroniarz im przerwał bo od Kubiaka pewnie by jeszcze porządniej dostał. ^^
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać epilogu, szczególnie przez tą twoją zapowiedź. Znając Ciebie to będzie coś mega.
Pozdrawiam. :)
To było jak wystrzał, na jej widok doznał szoku, czyli ból trzeci na http://instynkt-samozachowawczy.blogspot.com/. Mam nadzieję, że się spodoba. Kajdi. :)
OdpowiedzUsuńnie bede się powtarzała....ale czułam ze to on zgwałcił Monikę.
OdpowiedzUsuńChlernie żałuje ze to już się kończy....Dziewczyno jesteś genialna..!
Sam, jak dobrze, że udało Ci się uciec. Jak dobrze, że ktoś lub coś tchnęło w Tobie pokład energii i siły w nogach. Jak to dobrze, że "koleżanka" z ciemnej klitki pomogła Ci w opuszczaniu tych obskurnych murów, poświęcając jednocześnie swoje życie. Jak to dobrze, że udało Ci się dotrzeć na jastrzębską halę. Jak to dobrze, że dwaj najbliżsi Twemu sercu mężczyźni, porzucili w pierony akcje na boisku i w mig znaleźli się u Twojego boku. Jak to dobrze, że możesz ujrzeć ich twarze, prawdopodobnie ostatni raz w życiu... :(
OdpowiedzUsuńNawet przez myśl mi nie przemknął fakt, że to Marian mógł być sprawcą gwałtu na Monice. Serio. Jasna cholera, ale się porobiło. Nie chcę wiedzieć, jak się teraz musi czuć Michał, bo nie dość, że ten skurwiel dopuścił się tego czynu na Moni, to jeszcze teraz dopadł Sami. Pewnie z ogromną chęcią zabiłby gnoja gołymi rękoma!